1 gru 2016

#12 'flashbacks 4


około 8 lat temu (kwiecień 2008)
Biegła korytarzem, chociaż było to zabronione. Ale słyszała co się dzieje na boisku i musiała tam być. Musiała... Musiała powstrzymać Sebastiana przed zrobieniem głupstwa. Wybiegła przed budynek i skierowała się w stronę, z której dochodziły krzyki. Przedarła się przez tłum i zobaczyła kółko na środku którego Sebastian bił jakiegoś chłopaka.
— Nadal masz jakiś problem? — krzyknął do gościa, który leżał aktualnie na ziemi, ale powoli się z niej zbierał.
— Ty kurwo! — odkrzyknął ten i rzucił się na szatyna. Evelyn nie mogła na to patrzeć. Sebastian miał już rozwaloną wargę i zapewne zwiastun siniaka pod okiem. Nie wiedziała co może zrobić, ale musiała coś zrobić. Blondyn uderzył Huntera aż ten się zatoczył.
— Ja jestem kurwą? To ty jesteś żałosnym chujem, który obraża dziewczyny... — odkrzyknął i znowu się na niego rzucił.
— Stop! — krzyknęła blondynka stając mu na drodze. Jego ręka zatrzymała się w powietrzu. Popatrzył na nią z przerażeniem. — Nie jest tego wart, Sebastian.
— Obraził cię! 
— To tylko słowa! Ty możesz zostać zawieszony, albo wywalony!
— To nic. Nikt, nie będzie cię obrażał! A już na pewno nie taki skończony śmieć jak on.
— Proszę cię, chodźmy stąd... Szkoda strzępić sobie język i nerwy na tego dupka.
Obserwowała jak zaciska dłoń w pięść i powoli ją opuszcza.
— Widzę, Hunter, że twoja dziwka ratuje ci dupę... Jesteś tak żałosny, że nie jesteś w stanie doprowadzić sprawy do końca? — spytał chłopak stając za Evelyn. Tak się wściekła, że odwróciła się napięcie, a jej pięść wylądowała na jego twarzy z impetem, aż mu głowa lekko odskoczyła.
— Nauczył mnie kilku ciosów. Chcesz sprawdzić? — warknęła, ciągnąc Sebastiana za sobą i patrząc jak ten drugi trzyma się za lewą stronę twarzy. Kiedy ona i Hunter byli sami, jęknęła głośno i złapała się za dłoń. Chłopak stanął i obejrzał ją.
— Przeżyjesz... — Uśmiechnął się i pogłaskał ją po kostkach, po czym lekko pocałował. — Niezły cios...
— Miałam niezłego nauczyciela... — Wzruszyła ramionami.

około 8 lat temu (czerwiec 2009)
Opierała się o maskę samochodu, przyglądając się chłopakowi, który właśnie wyszedł z wody. Było późno. Zdecydowanie zbyt późno, żeby być w tym miejscu i zbyt późno na kąpiel.
— Nie przyłączysz się? — spytał chłopak, łapiąc ją w pasie. Zmoczył całe jej ubranie, przez co krzyknęła i odsunęła się od niego. 
— Jest chłodno!
— Nie bądź taką sztywniarą... — mruknął, całując ją mocno i namiętnie. Jej ciało zareagowało instynktownie, odchylając się lekko. Rozchyliła wargi wpuszczając go do środka i pozwalając na pogłębienie pocałunku. Nim się obejrzała, uniósł ją do góry i oplótł jej nogami swoją talię. Po chwili zorientowała się, że szedł w stronę wody, ale nie zaprotestowała. Była zbyt pochłonięta pocałunkiem. 
Dotychczas przyjeżdżali tu nocą, siedzieli na masce i obserwowali gwiazdy odbijające się w wodach oceanu. Byli ze sobą rok, a miała wrażenie jakby trwało to znacznie dłużej. Teraz ich znajomość po prostu została rozszerzona o pocałunki, znacznie odważniejsze i czulsze gesty. Doszedł do wody i zanurzył się w niej razem z Evelyn. Pisnęła i odsunęła się od niego. 
— Jesteś brutalem! — krzyknęła, ale śmiała się głośno, czując jak woda zakrywa ich po szyję. Przywarła do niego mocniej. Wpatrywał się w jej oczy, w których odbijał się blask księżyca. Była taka szczęśliwa, że jemu też się udzieliło. Na jego wargach pojawił się szeroki uśmiech. Znowu go pocałowała. Uwielbiała to, że jest cierpliwy i czeka aż ona będzie gotowa. Nie naciskał i nie namawiał ją na nic, na co miała ochoty. Jednak ona pozwalała mu na coraz więcej. Za każdym razem gdy byli zupełnie sami, on dotykał ją śmielej, a ona nie protestowała. 
Jej oddech przyspieszył, gdy jego dłoń podjechała z biodra na talię i z talii na pierś.
— Tak sobie pomyślałam... W przyszły weekend moi rodzice wyjeżdżają... Może wpadniesz...
— Zawsze wpadam — zaśmiał się, całując ją w skroń.
— Ale tym razem... — wymruczała. — Możesz wpaść w innym celu...
— Och... — pocałował ją czule. — A Lucy?
— Pójdzie spać... Ma pokój na drugim końcu domu... — szepnęła, zsuwając jego dłoń, między swoje nogi. — Zamkniemy drzwi... I będę cała twoja...

około 8 lat temu (wrzesień 2009)
Jej rodzice wyjechali. Siostra nocowała u przyjaciółki. Druga mieszkała już w Nowym Jorku. A ponieważ Sebastian miał przyjaciół z Wielkiego Jabłka, którzy nie chodzili do ich szkoły, mogła wybrać się na urodziny jednego z nich u boku chłopaka. 
Sebastian nie miał jeszcze pełnego prawa jazdy. Mógł poruszać się głównie po terenie Rhode Island i nie mógł prowadzić między pierwszą a trzecią w nocy. Jeszcze. Nie chciał ryzykować, biorąc pod uwagę, że jego osiemnaste urodziny miały być za zaledwie kilka miesięcy, więc wyjechali wcześniej pociągiem i mieli wrócić rano. Jej rodzice i tak mieli wrócić dopiero w niedzielę wieczorem, a była sobota. Pomimo iż to nie było zupełnie w jej stylu, ufała Sebastianowi i nie chciała go ograniczać.
Siedzieli na podwójnym siedzeniu w otwartym wagonie. Evelyn od okna, bo lubiła obserwować zmieniający się za nim krajobraz. Chłopak się o nią oparł, składając czułe pocałunki na jej szyi.
— Mogłam założyć golf... — mruknęła, odchylając głowę na bok. Był nieustępliwy i już po chwili jego wargi wylądowały na jej. Nie był zbyt subtelny i delikatny, jednak jej to nie przeszkadzało. Ale przeszkadzało najwyraźniej starszej kobiecie, która siedziała po drugiej stronie przejścia. Patrzyła na nich oburzona i mówiła coś do męża, wskazując na młodą, zakochaną parę.

Siedział obok swojego kumpla i obserwował parkiet, na którym tańczyła Evelyn. Jego znajomy coś mówił, ale niespecjalnie słuchał. Widział tylko blondynkę, która bujała biodrami do rytmu i rzucała mu krótkie spojrzenia, spod przymrużonych powiek. Była tak piękna i uwodzicielka, ze po chwili przeprosił chłopaka, odstawił szklankę i ruszył w jej stronę. Objął ją w pasie i przytulił się do jej pleców.
— Musisz to robić? — mruknął wprost od jej ucha i zaczął się bujać razem z nią.
— Ale co takiego?
— Kusić mnie na każdym kroku...
— Nie musiałeś przerywać rozmowy. Chciałam tylko, żebyś patrzył na mnie, a nie na inne laski.
— Nie jestem w stanie patrzeć na inne. 
— Dobrze... — szepnęła odchylając się do tyłu i opierając głowę na jego ramieniu. Pocałował ją w szyję i obrócił energicznie w swoją stronę. Zaśmiała się głośno i objęła go ramionami. Patrzył na nią dłuższą chwilę, nadal nie mogąc uwierzyć, że jest jego. Zawsze trudno było mu uwierzyć w to, że ona jest jego przyjaciółką. Teraz, nie potrafił zrozumieć, co ona może w nim kochać. A od kiedy byli oficjalnie razem... Była inna. Cały czas się uśmiechała. Jej oczy błyszczały. Sam miał ochotę uśmiechać się cały czas. Była dla niego wszystkim. 

około 8 lat temu (październik 2009)
Szła powoli po chłodnym piasku. Nuciła pod nosem piosenkę, którą  puścił w radiu samochodowym. Patrzył na jej biodra, talię i ramiona, którymi ruszała w płynny i powolny sposób. Odwróciła się w jego stronę i zawróciła, zbliżając się i przygryzając lekko wargę. W końcu podskoczyła w miejscu i do niego podbiegła.
— Lubię te nasze wypady... — powiedziała zawieszając mu się na szyi z szerokim uśmiechem. 
— Lubię na ciebie patrzeć...
Znowu uśmiechnęła się promiennie i znowu zaczęła ruszać ciałem, jakby chciała wciągnąć go do tańca. Zabrała mu papierosa z ust i zaciągnęła się. Nie paliła zbyt często, ale od czasu do czasu sobie pozwalała.
— Zatańcz ze mną! — krzyknęła, przyciągając go do siebie i wprawiając ich ciała w ruch. Objął ją w talii i ukrył twarz w zagłębieniu jej szyi, wdychając przyjemny zapach owoców. Odsunął się na chwilę by spojrzeć na jej twarz. 
— Kocham cię... — powiedział cicho, tuż przed tym jak ją pocałował. Czuł jak jej wargi wyginają się w uśmiechu. Kiedy odsunął się od niej, patrzyła na niego pełnymi blasku oczami i z szerokim uśmiechem na ustach. 
— Ja ciebie też kocham... — odparła, krzyżując ręce na dole pleców i lekko się kłaniając. — Mam wrażenie, że całe życie, Hunter...

teraźniejszość
Stał pod drzwiami i walił w nie z całej siły. Starał się je wyważyć, ale nie był w stanie. Słyszał donośne miauczenie jej kotki.
— Evelyn! Wiem, że tam jesteś! Otwórz! Proszę! Porozmawiaj ze mną! — krzyczał, uderzając raz za razem i raniąc sobie dłonie. 
— Nadal nic?! — krzyknął Colton, wypadając z windy. 
— Nie! 
— Już zadzwoniłem po karetkę...
— Co? Po co? Przecież ona po prostu nie chce ze mną rozmawiać... To nic takiego... Zamknęła się, ale przecież...
— Sebastian... — Colton położył mu dłoń na ramieniu i popatrzył prosto w oczy. Czarnoskóry widział w jego oczach strach i ból. Nie mógł tego udawać. — I tak dobrze, że byłeś w mieście i zorientowałeś się, że Alison tu jest. W przeciwnym razie... — Jego głos się załamał.
Potem wsadził klucze do dziurek, chociaż dłonie niemiłosiernie mu się trzęsły. Sąsiedzi wyszli z mieszkań i obserwowali to co się dzieje na korytarzu. Kiedy w końcu udało im się wejść do mieszkania szatyn zamarł. Evelyn siedziała oparta plecami o sofę, jej ręce leżały bezwładnie, podobnie jak głowa. Z nadgarstków nadal sączyła się krew. Zwierzę chodziło dookoła pani, miaucząc przeraźliwie. Chłopak dopadł do jej ciała i przytulił ją do siebie.
— Eve... Otwórz oczy... Proszę cię... — mówił. Colton znalazł jakieś ręczniki i starał się zatamować krwawienie.
— Ma puls... A rany wydają się świeże... — mruknął pod nosem. Patrzył na Sebastiana, który był absolutnie zdruzgotany. Siedział ze łzami w oczach, tuląc do siebie jej bezwładne ciało. Colton był zupełnie rozdarty. Wiedział, że nie mówienie jej o ciąży jest lepszą opcją, szczególnie, że nie wiadomo było czy to dziecko Sebastiana, a on sam coraz poważniej rozważał odejście od Alison. Ale był wściekły, że to wszystko miało miejsce. Evelyn nie zasługiwała na tyle ciosów. Kiedy Sebastian zadzwonił, mówiąc że Alison jest w Nowym Jorku, obaj wiedzieli, że trzeba sprawdzić co z blondynką, bo pewnie już wie.
— Nie możesz mnie zostawić... — wyszeptał, całując jej czoło. Colton zacisnął wargi i powieki, powstrzymując łzy. To on musiał by teraz tym opanowanym, chociaż wychodziło mu to z trudem. Nie chciał naskakiwać na Sebastiana za powrót i ponowne namieszanie w jej życiu. Był wystarczająco rozwalony. Sam wiedział, że wywrócił jej względnie poukładane życie do góry nogami. — Proszę... Kocham cię...
Do mieszkania wpadli ratownicy i od razu ich od niej odsunęli. Sebastian chwycił na ręce jej kotkę i mocno do siebie przytulił. Evelyn nie mogła umrzeć... Nie teraz, gdy chciał wrócić.

KONIEC CZĘŚCI I
Wracam za ponad miesiąc (chyba): 01.01.2017

4 komentarze:

  1. Cześć, z tej strony Megan Flyyn. :)
    Jejku, ile tu już rozdziałów. Muszę się wziąć w kupę i doczytać wszystko. Daję o sobie znać, bo wiem jak to jest, kiedy nie ma odzewu na blogu, a my publikujemy. Nie lubię porzucać opowiadać, gdy zaczęłam już czytać. Ja jestem nadal. :) Może spóźniona i chwilowo zakopana we własnych wypocinach, ale jednak! Nie zapomniałam. XD
    Pozdrawiam! :):)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że jesteś :)
      I nie ma problemu. Jeśli ktoś mi da znać co jakiś czas, że jest, to nie zapominam :) A sama czasem lubię znikać i mimo iż czytam, nie mam zupełnie czasu na komentowanie :)

      Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Cześć. Muszę się przyznać, że od pewnego czasu śledzę to Twoje opowiadanie i z rozdziału na rozdział stwierdzam, że jest to coś naprawdę dobrego. Może akcja nie jest przepełniona niesamowitymi zwrotami akcji a samo opowiadanie ma czasami więcej retrospekcji niż głównego wątku, ale chyba właśnie przez to czuję do tej opowieści tak ogromną sympatię. Podoba mi się również to, że bohaterka cierpi na depresję, a Ty wykorzystałaś ten fakt, by móc przedstawić proces terapii w dość niebanalny sposób. Postawiłaś również przed sobą dość trudne zadanie, by wiernie i realistycznie przedstawić kogoś, kto cierpi na zaburzenie nastroju. I muszę przyznać, że nieźle Ci to wychodzi. Pomimo swoich specyficznych zachowań, Evelyn wzbudziła moją ogromną sympatię. Nawet polubiłam też Sebastiana, chociaż muszę przyznać, że na początku za nim nie przepadałam i byłam przekonana, że jego ponowne pojawienie się w życiu kobiety nie przyniesie nic dobrego. No i wygląda na to, że nawet się nie pomyliłam. Mam ogromną nadzieję, że Evelyn wyjdzie cało z tej swojej próby samobójczej. Cały czas zastanawiam się nad tym, czy to możliwe, by ta historia zakończyła się szczęśliwie dla głównych bohaterów. Wydaje się, że na ich drodze stoi jedynie Alison i dziecko którego w sobie nosi. Wszystko zależy tu od Sebastiana i nie pozostaje mi nic innego, jak tylko liczyć na to, że chłopak podejmie słuszne decyzje.

    Z niecierpliwością czekam do stycznia i mam nadzieję, że druga część Twojego opowiadania będzie równie wspaniała jak pierwsza. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że opowiadanie przypadło Ci do gustu i bardzo dziękuję za komentarz :)

      Właśnie taki był mój zamiar: żeby przedstawić zupełnie zwyczajną historię z trochę innego punktu widzenia. Także cieszę się, że komuś przypadło to do gustu :)

      Pozdrawiam :)

      Usuń

Każdy komentarz motywuje do dalszego pisania i wywołuje szeroki uśmiech na twarzy autorki :)
Wasze uwagi mogą mieć wpływ na mój warsztat, ale także na fabułę!
Za każdy wpis i odwiedzenie bloga ogromnie dziękuję :)

Obserwatorzy

Szablon stworzony przez Lune / Technologia Blogger / Credits: X X X