24 lis 2016

#11 'hypnotized


Siedział z głową opartą o szybę, która przyjemnie chłodziła jego skórę. Blondynka prowadziła płynnie, wymijając liczne samochody na nowojorskich ulicach. Starał się nie myśleć i nie analizować sytuacji. Marzył o łóżku i śnie, chociaż obawiał się, że nadmiar alkoholu sprawi, że ta noc będzie niespokojna. Zobaczył, że wjeżdżają w końcu na podziemny parking. Dziewczyna zaparkowała samochód i zabrała kluczyki. Poparzyła w jego kierunku rozbawiona.
— Dasz radę dojść do windy? — spytała, odgarniając mu włosy z czoła. Pokiwał tylko głową i otworzył drzwi. Kiedy tylko stanął na nogach, zachwiał się i złapał na dach. 
— Kurwa... — mruknął pod nosem. Evelyn uśmiechnęła się i stanęła obok, przerzucając sobie jego rękę przez ramię. Była niższa, więc prowadzenie go było ogromnym wyzwaniem, ale jak tylko wsiedli do windy, oparła go o ścianę. 
— Ale popłynąłeś... — mruknęła, opierając się o ścianę po przeciwnej stronie pomieszczenia. Spojrzał na nią spod byka. Miała wrażenie, że nie był aż tak pijany, jak myślał Ethan, jednak nie zmieniało to faktu, że chwiał się na nogach. W końcu winda się zatrzymała, a oni wysiedli. Sebastain szedł o własnych siłach, czasami podpierając się o ścianę. Blondynka miała ubaw, patrząc jak stara się iść prosto i dojść do jej mieszkania. — Pięknie... — powiedziała, gdy w końcu usiadł na sofie. — Jestem z ciebie dumna.
Wyszła do kuchni, żeby nalać wody do szklanki. Potem ruszyła do sypialni, z której przyniosła dla niego kołdrę i poduszkę. Jej kotka już zdążyła przybiec i łasić się, domagając głaskania. Drapał ją za uchem. Evelyn siadła na niskim stoliku na przeciwko niego, biorąc kotkę na kolana.
— Dawno się nie upiłeś, co? — mruknęła. — Powinnam ci zostawić jeszcze coś na wypadek, gdyby zrobiło ci się niedobrze...
Nachylił się w jej stronę. Patrzył na nią dziwnie trzeźwymi oczami. Nic nie mówiła. Nawet nie wiedziała co powinna powiedzieć. Po raz pierwszy czuła się przy nim spłoszona i niepewna. W jego oczach widziała tęsknotę, ból i zagubienie. Wszystkie tak bardzo do niego niepasujące. Czuła jak jej oddech przyspiesza i robi się znacznie cięższy. Powinna wstać i iść do drugiego pokoju. Powinna się zdystansować. Ale nie potrafiła. Była jak zahipnotyzowana i w cale nie chciała się ruszyć. Poczuła jak złącza ich wargi w czułym pocałunku. A ona mu na to pozwoliła, bo za bardzo tego pragnęła. Za bardzo za tym tęskniła. Za bardzo tego potrzebowała. Wsunęła dłonie w jego włosy, pragnąc jeszcze więcej. Rozchyliła lekko wargi i przechyliła się do tyłu. Miała wrażenie, że zaraz łzy zaczną lecieć jej z oczu. Przysunęła się do niego bliżej. Ignorowała nawet smak alkoholu, którego nie tykała od tygodni. Dopiero po chwili, gdy pocałunek stał się bardziej namiętny, uświadomiła sobie jak dawno nikt jej tak nie dotykał. Nie czuła warg kogoś innego na swoich. A tak tego pragnęła. Niemal zapomniała jak idealnie do siebie pasowali. Ale to ona pierwsza odzyskała zdrowy rozsądek. Odsunęła się od niego i popatrzyła mu w oczy.
— Będę u siebie, jakbyś czegoś potrzebował... — szepnęła i pospiesznie wyszła z salonu, zatrzaskując za sobą drzwi do sypialni.

Podniósł powieki i od razu je zamknął. Światło, wdzierające się przez szyby, zaatakowało jego oczy i wywołało potężny ból głowy. Zasłużył. Przesadził i powinien cierpieć. Rozejrzał się po znajomym mieszkaniu i poruszył nogami, zrzucając przez przypadek kotkę, która na nich spała. Miauknęła niezadowolona i obrzuciła go pełnym pogardy spojrzeniem.
— Wybacz... — mruknął i podniósł się do pozycji siedzącej, od razu żałując tego ruchu. Złapał się palcami u nasady nosa. Siedział tak dłuższą chwilę i czekał aż ból minie. Kiedy poczuł się lepiej, wypił tabletki zostawione przez Evelyn i ruszył do kuchni po więcej wody. A potem do jej sypialni. Otworzył i tak lekko uchylone drzwi i zajrzał do środka. Dziewczyna nadal spała, okryta jedynie ciepłym, pluszowym kocem. Zrozumiał, że oddała mu swoją kołdrę i jedną z poduszek. Uśmiechnął się pod nosem i oparł o framugę, obserwując blondynkę dłuższą chwilę. Spojrzał na swoje ubrania i z niesmakiem stwierdził, że nadal ma na sobie strój z wczoraj, przesiąknięty smrodem papierosów, alkoholu i tego dziwnego zapachu rozpylanego w klubie. Wycofał się i przymknął drzwi, wracając do kuchni. On był pewny, że nie jest w stanie nic przełknąć. Posprzątał w salonie i zabrał się za robienie śniadania dla Evelyn. Podstawił na jajecznicę, którą kochała. Przygotował herbatę (gorzką dla siebie, bo bał się, że jego żołądek nie zniesie ani grama cukru, szczególnie po nocnych torsjach) i siadł przy wyspie, wiedząc że dziewczyna niedługo wstanie. Mogła pójść spać o piątej, a i tak zrywała się z łózka najpóźniej o ósmej. Nie mylił się. Chwilę później, zaspana i ubrana tylko w za duży t-shirt, weszła do pomieszczenia i zajęła miejsce obok niego. Milczała.
— Chyba powinienem ci podziękować za uratowanie... — mruknął.
— Powinieneś podziękować Ethanowi. To on znalazł mój numer i zadzwonił po mnie, po tym jak zobaczył, że pokładasz się na sofach w loży. Zgonił chłopaków na dół, żeby nie widzieli, że wychodzisz z jakąś dziewczyną. Twój przyjaciel ma dobrą pamięć... — powiedziała, siedząc wyprostowana jak struna i smarując kromkę masłem. — Dziękuję za śniadanie. Jest pyszne... Domyślam się, że ty nie tkniesz nic.
— Przegiąłem... — Spuścił głowę i upił łyk herbaty. Wyczuł, że między nimi jest jakaś bariera, która pojawiła się nagle. A on nie wiedział dlaczego. — Wszystko w porządku? 
— Mhmm... Czemu miałoby nie być? — spytała, podnosząc na niego wzrok. Wzruszył ramionami. — Może ogarnij się, ja skończę i odwiozę cię do hotelu. Żeby nikt się nie dowiedział, że spędziłeś tutaj noc. Do niczego nie doszło, ale wiesz... plotki... — powiedziała i znowu zabrała się za jedzenie.
Kłamała. Wiedział to doskonale, bo za dobrze ją znał. Ale nie dopytywał, widząc, że najwyraźniej czuje się skrępowana.

Pocałował mnie. A ja się czułam cudownie. Nie wiem... Nie mam wyrzutów sumienia, ale... no wiem, że nic z tego nie będzie... Bierze ślub i nic tego nie zmieni. Ale tak dobrze było... znowu poczuć go tak blisko... Chyba nie zdawałam sobie sprawy jak mocno go kocham... I nie wiem czy kiedykolwiek przestanę... (Wybucha niepohamowanym płaczem.)

Wyszedł przed hotel z okularami przeciwsłonecznymi na oczach. Nadal nie doszedł do siebie po pijaństwie, ale jego koledzy nie zachowywali się lepiej. Ledwo zwlekli się na parter z torbami w dłoniach. Żaden nie zauważył jak wrócił rano do pokoju, odwieziony przez kogoś w czarnym audi. Nie mogli widzieć tego pełnego skrępowania pożegnania, gdy Sebastian nachylił się w stronę Evelyn by pocałować ją w policzek i podziękować za bezpieczny kąt, gdy rozpadał się po alkoholowej libacji, a ona spuściła lekko głowę, pozwalając mu na to, jednak nawet nie reagując na czuły gest. On natomiast zupełnie nie pamiętał jak z tęsknotą całował jej usta, głaskając policzki pokryte cienką warstwą podkładu. Nie pamiętał jak kilka godzin później siedziała obok, starając się uspokoić jego targane torsjami ciało i jak odsuwała przyklejone do czoła włosy. Nie pamiętał jak mówił, że ją kocha, że zrobiłby wszystko, żeby wrócić, że liczy się tylko ona, a odejście było jego najgłupszą decyzją. Jak powtarzał, że nie wie co zrobić, że jest pogubiony, a ona jest jego bratnią duszą, bez której zaczyna tracić zmysły. Znaczna część nocy była dla niego zagadką. Tak jak zachowanie Evelyn. Pożegnała się z nim cichym "Cześć" i czekała aż wysiądzie, a gdy to zrobił, niemal natychmiast odjechała. Nie chciał dzwonić. Na razie. Chciał dać jej czas, licząc, że to pozwoli jej na poukładanie sobie kilku spraw i wyznanie co takiego stało się w nocy. Spojrzał na Iana, który opuścił właśnie budynek.
— Gdzie zniknąłeś w nocy? — spytał, klepiąc go po ramieniu.
— Wróciłem do hotelu. To znaczy Ethan mnie odstawił... — odparł cicho, nieufnie patrząc na przyjaciela.
— Powiem ci, że chyba nigdy nie widziałem cię w takim stanie.
— Dobra, stary... Wiem, okey? Skończmy ten temat i tyle... — warknął i ruszył w stronę samochodu, który właśnie podjechał.

Siadła na sofie i pracowała nad projektem. To jej pozwalało nie myśleć o innych rzeczach. Przede wszystkim o Sebastianie. Dopasowywała akurat obraz do okładki, którą projektowała, gdy zadzwonił jej telefon. Nie patrząc na wyświetlacz odebrała.
— Słucham? — mruknęła, wpatrując się w ekran.
— Hej, tu Ethan...
— O hej! Wszystko w porządku? — zaniepokoiła się.
— Tak! Spokojnie. Chciałem tylko podziękować, że zajęłaś się Sebastianem. Miałem niezły zawrót głowy jako jedyny trzeźwy... Bym go odwiózł sam, ale nie mogłem ich zostawić. A zamówienie taksówki, mogłoby się skończyć tym, że by w niej został aż wytrzeźwieje, albo kierowca go wypieprzy na ulicę.
— Nie ma sprawy... To znaczy, wiesz... To mój przyjaciel, zawsze bym mu pomogła... Mam nadzieję, że wieczór kawalerski wam się udał mimo wszystko.
— Och tak! Dzięki, było świetnie. Naprawdę dziękuję, że się nim zaopiekowałaś.
— Nie wiesz przypadkiem co mu się stało? To znaczy wiesz... on z reguły tak nie pije.
— Powiem ci, że nie mam pojęcia. Ostatnio dużo milczy i jest jakiś nieobecny. Poza tym chyba pożarł się z Ianem, bo trzyma się od niego z daleka. Może po prostu go sama zapytaj. Evelyn.. Ja powinienem ci o czymś powiedzieć... I wierz mi, pluję sobie w brodę, że robię to dopiero teraz... Bo widzisz...

Leżała i wpatrywała się w sufit. Ostatnie dwadzieścia cztery godziny były dziwne. Ostatni miesiąc był dziwny. Czuła, że przyda jej się długa sesja u psychiatry, żeby ogarnąć bałagan, który miała w głowie. Jej głębokie rozmyślania przerwało donośne pukanie do drzwi. Było już późno, a ona nikogo nie zapraszała, więc nie miała zielonego pojęcia kto przyjechał. Zwlekła się z łóżka i ruszyła korytarzem do wejścia. Nawet nie spojrzała kto stoi po drugiej stronie. Otworzyła drzwi i popatrzyła na gościa zaskoczona. Przed nią stała Alison w białym płaszczu, który podkreślał jej mocno zaokrąglany brzuch.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Każdy komentarz motywuje do dalszego pisania i wywołuje szeroki uśmiech na twarzy autorki :)
Wasze uwagi mogą mieć wpływ na mój warsztat, ale także na fabułę!
Za każdy wpis i odwiedzenie bloga ogromnie dziękuję :)

Obserwatorzy

Szablon stworzony przez Lune / Technologia Blogger / Credits: X X X