3 lis 2016

#08 'family ties

Mam ci opowiedzieć o swojej rodzinie? Okey... Są moi rodzice... Widzisz z nimi to taka specyficzna relacja jest. Wiem, że mnie kochają. Zawsze chcieli dla mnie jak najlepiej i robili wszystko, żeby było mi łatwiej, ale wiesz... jestem średnią siostrą. Najstarsza jest tą odpowiedzialną, z poukładanym życiem, idealną i taką, którą można się chwalić przed znajomymi. Młodsza jest znowu wychuchana... Nie planowali jej i byli przekonani, że nie będą mieli więcej dzieci. Więc jest rozpieszczona. A ja? Nigdy nie było mi źle, ale miałam kompleks sióstr. Obie maja sprecyzowane plany i umiejętności. A ja to taka artystka z głową w chmurach, co nigdy się nie bardzo podobało rodzicom, ale nie chcieli mnie ograniczać... Są... specyficzni. Po prostu nie są słodkimi rodzicami rodem z filmów. Nie potrafią okazywać uczuć. Dużo pracują. Czasem miałam wrażenie, że pieniędzmi chcą nam zrekompensować swoją nieobecność. Wiem, że robili to, by zapewnić nam wysoki poziom życia. Zresztą po nich mam problemy z wyznawaniem uczuć, więc mi to nie przeszkadzało. Gdy jednak byłam w dołku, miałam wrażenie, że to co robię... Że ich zawodzę, że nie jestem wystarczająco dobra, że mogłabym robić coś inaczej, lepiej, żeby byli ze mnie dumni... Wiesz, jakieś prawo, albo... medycyna... A nie sztuka...

Siedziała na sofie i czekała aż jej rodzice w końcu do niej dołączą. Matka robiła coś w kuchni, a ojciec kończył rozmowę służbową. Ona rozglądała się po pomieszczeniu, jakby była tu po raz pierwszy. Od czasu gdy była malutka, ten dom przeszedł ogromną metamorfozę. Budynek jak i jego wnętrze, były w stylu rustykalnym. Kiedyś jej matka trzymała się mocno tradycji i staromodnych elementów wystroju. Z czasem pomieszczenia stały się bardziej nowoczesne. Pomimo iż dwie starsze córki już się wyprowadziły z domu, ich pokoje zawsze były gotowe na ich ewentualny powrót. W końcu ten dom był na tyle duży, że zamknięcie i nieużywanie dwóch pokoi było niczym.
— Jak się czujesz? — spytała jej matka, stawiając przed nią kubek z herbatą.
— Dobrze... — powiedziała, upijając łyk ciepłego napoju.
— A w pracy?
— Mmm... Nieźle... — odparła, nieco zaskoczona zainteresowaniem matki. Patrzyła na kobietę uważnie. Wypuściła powietrze. — Mamo, słowo depresja nie jest zakazane. Jeśli chcesz zapytać o to jak sobie radzę, nie krępuj się, naprawdę.
— Wybacz. Nie wiem jak się z tym obchodzić.
— Normalnie... Jak z każdą inną chorobą. A odpowiadając na twoje pytanie, odstawiłam już leki, wszystko wróciło do normy. Czuję się bardzo dobrze. Moje prace mi się podobają, mam ochotę robić wiele rzeczy. Naprawdę, to nie tak, że cały czas siedzę i się dołuję. To tylko epizody. Teraz jest okey.
— W porządku kochanie. Dobrze to słyszeć. Wróciły ci kolory, odzyskałaś wagę... — Kobieta uśmiechnęła się pokrzepiająco i wyciągnęła dłoń w jej kierunku. Dziewczyna pozwoliła pogłaskać się po ramieniu. Zauważyła, że od kiedy wyznała prawdę o swojej chorobie, rodzice częściej dzwonią, pytają o samopoczucie, o pracę. Bardziej się nią interesują.
— Czuję się winna... — wyznała nagle jej matka. — Przeoczyłam takie... coś... — szepnęła ze łzami w oczach. Evelyn nigdy nie widziała łez u swojej matki.
— Mamo, to nie twoja wina. Ja... Wiedziałam jak to chować... Nie chciałam, żeby ludzie wiedzieli.
— Jestem twoją matka, powinnam dostrzec...
— Wierz mi, że nie byłaś w stanie. Umiałam to ukrywać.
— Przepraszam...
— Nie musisz...
Zbliżyła się do matki i ją objęła. Dość nieporadnie, ponieważ nigdy specjalnie nie przytulały się i nie okazywały sobie takich uczuć. Właściwie jedyną osobą, która ją przytulała był Sebastian, od czasu do czasu jego matka i Olivia. Wiedziała, że rodzice ją kochają, ale nie są ludźmi, którzy są ciepli i emocjonalni. Tym razem było inaczej. Jednak Evelyn czuła się trochę skrępowana. Zresztą jej matka też, bo na początku nie zareagowała. W końcu objęła ją i przyciągnęła mocniej do siebie. Tym razem to blondynkę zaskoczyła swoim zachowaniem, ale pozwoliła się tulić jak małe dziecko, patrząc jak jej ojciec wchodzi do salonu i do nich dołącza.
— Pamiętaj, że możesz na nas liczyć... — powiedział cicho.

Moja młodsza siostra... Cóż to dość skomplikowana relacja. Wspominałam wcześniej, że moja starsza siostra była tą idealną córką. Ale o niej później. Ja byłam średnia, ta oderwana od rzeczywistości, która nie robi tego co rodzice chcą, chociaż nigdy nie dawałam im powodów by się za mnie wstydzić. Zero bójek, problemów w szkole, zawsze grzeczna i dobrze wychowana, nigdy nie robiłam większych awantur w domu... No okey, może z raz się wściekłam jak po raz kolejny porównywali mnie do Lucy, albo czegoś zabraniali. Wiem, mimo iż lubili Sebastiana, nie podobało im się, że spędzam z nim tyle czasu, że na pewno uprawiamy seks i że to jeszcze nie czas na takie rzeczy. Dlatego często się wymykałam z domu, bo nie pozwalali mi wychodzić. Wracając do Lucy... Ona była wychuchana, ale z drugiej strony na wiele jej pozwalali. Zdecydowanie na więcej niż mi. Uważali, że jeśli jej zakażą to zrobi to i tak. Między nami zawsze było napięcie. Może to wynikało z tego, że podkochiwała się w Sebastianie... Nie mam pojęcia, ale Lucy zawsze ze mną walczyła, była zazdrosna, chociaż nie wiem o co, bo dostawała od rodziców więcej niż ja. Ale zawsze chciała udowodnić, że jest lepsza...

Popijała ciepłą herbatę i stała przy ogromnym oknie wychodzącym na ogród. Wpatrywała się w pokryty cienką warstwą śniegu trawnik i już wyobrażała sobie jak pokryje się kolorowymi kwiatami i soczystą zielenią. To miejsce, chociaż nie za sprawą rodziców, a wynajętych ogrodników, co roku przypominało Tajemniczy Ogród, rodem z powieści.
— Nie wiedziałam, że jesteś... — powiedziała Lucy, wracając ze szkoły i rzucając torbę na podłogę. Sama opadła na wielki fotel. Evelyn przyjrzała jej się uważnie. Miała na sobie błyszczącą narzutkę, czarny, opięty t-shirt i obcisłe spodnie. Jej długie blond włosy opadały na smukłe ramiona. Miała wrażenie jakby patrzyła na siebie, sprzed kilku lat.
— W zasadzie niedługo wracam do miasta. Jak w szkole?
— Dobrze. Wysłałam papiery na MIT...
Evelyn o mało nie udławiła się herbatą. Nadal stała tyłem do siostry, ciesząc się, ze ta nie widzi jej zaskoczonej miny.
— MIT... Nie wiedziałam, że chcesz tam studiować...
— Och, ostatnio tak bardzo skupiałaś się na sobie, że nie dziwota, że ci to umknęło. Ale Sebastian pomógł mi wypełnić papiery i doradził co zrobić, żeby się dostać... — Na jej twarzy pojawił się cwany uśmieszek.
Evelyn skrzywiła się i odstawiła kubek na szafkę.
— Wiesz, że Sebastian bardzo się starał, ale się nie dostał. Myślisz, że tobie się uda?
— Warto spróbować, prawda? Poza tym złożyłam też papiery na Columbię...
— To dobrze...
— Rodzice się cieszą. Nie dość, że będę blisko domu, to jeszcze takie prestiżowe uczelnie i przyszłościowy kierunek.
— Brawo... — mruknęła Evelyn. Zabrała kubek i wyszła, żeby odstawić go do zmywarki.
— Gdzie rodzice?
Blondynka odwróciła się w stronę siostry, która weszła do kuchni.
— Tata dostał pilny telefon ze szpitala. Mama jest na górze. Babcia dzwoni.
— Więc Sebastian wraca do Nowego Jorku w czerwcu?
— Tak... — Evelyn zmarszczyła brwi i oparła dłonie o blat za plecami. — A co?
— Jak tam między wami?
— W porządku...
Zawsze drażniło ją to nadmierne zainteresowanie Lucy Sebastianem. Teraz denerwowało ją to jeszcze bardziej, bo jej siostra była coraz starsza, a to oznaczało, że była dla niej jeszcze większym zagrożeniem. Tylko a'propo czego, skoro ona i Sebastian byli tylko przyjaciółmi?
— Jak Alison?
— Nic mnie nie interesuje... — odparła Evelyn, udając że mówi prawdę.
— Posłuchaj... Podałabyś mi jego numer? Mam kilka pytań, a nie wiem jak się z nim skontaktować.
— Serio? — Uniosła do góry jedną brew. — Spróbuj przez Facebooka. Nie podam ci jego numeru, wybacz. Zresztą mówiłaś, że pomagał ci z papierami.
— Przez Facebooka... A ja potrzebuję z nim porozmawiać normalnie... Rany, nie bądź taka! Naprawdę chciałam się o coś zapytać...
— Jak będę z nim rozmawiać, to wspomnę.
— Okey... — mruknęła dziewczyna. — Sorry... Idę, bo muszę wybrać sukienkę na bal maturalny...
Opuściła kuchnię nie ukrywając, że jest obrażona na siostrę. Evelyn wypuściła głośno powietrze i postanowiła, że czas wracać do Nowego Jorku.

Olivia... Byłyśmy blisko. Specjalnie dla mnie wracała do Newport gdy wyjechała na studia, albo ja jeździłam do niej na cały weekend. Kiedy miałam problem, zawsze miała czas by mi pomóc go rozwiązać. Wspierała mnie od kiedy pamiętam... Teraz zakłada rodzinę, pracuje... Nie chcę jej tak obciążać, a jednak ona nadal jest... Czasami przedkładając moje dobro ponad swoje. Miewam wyrzuty sumienia z tego powodu. Kocham ją, bo okazywała mi uczucie. Wiesz, rodzice są chłodni, to ona mnie przytulała, pocieszała... Oprócz Sebastiana. Teraz powinnam dać jej żyć swoim życiem. Powinnam przestać ją obarczać swoim syfem. Tylko w skrajnych przypadkach... Chcę być w końcu silna i niezależna...

Przekroczyła próg i wręczyła siostrze bukiet kwiatów, który kupiła po drodze. Nowe mieszkanie Adama i Olivii znajdowało się w centrum Manhattanu, niedaleko kancelarii, w której pracowała jej siostra. Evelyn rozejrzała się z zaciekawieniem, obserwując wszystkie zdjęcia, które Olivia powiesiła. Na kilku nawet była. Jej siostra z uśmiechem powąchała kwiaty i poszła do kuchni, żeby wstawić je do wazonu.
— Co było tak pilne, że wyrywasz mnie z ciepłego mieszkania? — zapytała, gdy Olivia, w końcu wróciła do pokoju.
— Siadaj. Herbaty?
— Poproszę... Ładne to mieszkanie. Przytulne. I masz bliżej do pracy.
— I do ciebie! W końcu nie będę musiała jechać z drugiego końca miasta... — zaśmiała się i postawiła na stoliku dwa kubki z ciepłą herbatą malinową. Evelyn upiła łyk i popatrzyła na siostrę. — Jak się czujesz?
— Bardzo dobrze. — Uśmiechnęła się promiennie i odstawiła naczynie. I naprawdę tak się czuła. Po raz pierwszy nic nie ukrywała i nie kłamała.
— Jak z Sebastianem? — Pogłaskała ją po ramieniu i popatrzyła z czułością.
— Lepiej niż dobrze. Rozmawiamy ze sobą codziennie. Nie wiem czy kiedykolwiek było tak jak teraz. Po tej przerwie... Doceniamy to, że mamy znowu kontakt...
— Kochasz go nadal, prawda? — szepnęła.
— Oczywiście, Ale nie mam zamiaru robić nic, żeby go odzyskać. Wytrzymam... Jest szczęśliwy. Chyba. Nie rozwalę mu związku, Liv... Spokojnie.
— Wyglądasz lepiej.
— Czuję się lepiej...
— Posłuchaj... Mam nowiny i jesteś pierwsza po Adamie...
Evelyn zmarszczyła lekko brwi, przyglądając się rozpromienionej twarzy siostry. Olivia nie wyglądała inaczej niż zwykle. Miała na sobie cienkie, dresowe spodnie, nieco za duży t-shirt, jakąś narzutkę i włosy z okolic twarzy zebrane w kucyka z tyłu głowy. Nie miała na sobie ani grama makijażu, a mimo wszystko wyglądała... no właśnie... Evelyn nie potrafiła określić jak. I nagle coś jej zadzwoniło głowie. Jej oczy się rozszerzyły niemal do granic możliwości.
— CO?! — krzyknęła zaskoczona. — Ale mówiłaś, że...
— Wiem... Ale mam dwadzieścia dziewięć lat, młodsza nie będę, więc z Adamem niedługo po ślubie podjęliśmy decyzję... Wczoraj byłam u lekarza i potwierdziły się nasze podejrzenia. Eve, będziesz ciocią...
A ona zupełnie nie wiedziała jak zareagować.

Czy byłam w szoku? Oczywiście, że tak. Ale znowu poczułam się jak nieudacznik... No wiesz... Nawet faceta nie mam, a moja siostra tak fantastycznie sobie radzi. A ja żałosna... Wiem, wiem, mam dwadzieścia cztery lata, mam czas na rodzinę... Ja nawet nie lubię dzieci... Oczywiście pogratulowałam jej i robiłam wszystko co w mojej mocy, żeby nie widać było po mnie, że coś jest nie tak. Wiesz... Raz myślałam już, że jestem w ciąży. I są takie momenty, gdy zastanawiam się, czy gdybyśmy mieli dziecko... Czy nadal bylibyśmy razem...

*

Stanford, Kalifornia
Wszedł do mieszkania o szesnastej dwadzieścia i od razu skierował się w stronę kuchni z której dochodziły przyjemne zapachy. Był niesamowicie głodny i chwilowo miał ochotę odpocząć od wszelkich dramatów. Kiedy wszedł do pomieszczenia, zaskoczył go widok jego przyjaciela, który siedział przy wyspie i rozmawiał z jego narzeczoną.
— Kochanie, co tak późno? Ian czeka na ciebie od godziny... — wyrzuciła z siebie oskarżycielskim głosem Alison i podeszła, żeby go pocałować. Nadal nieco skonsternowany, pozwolił jej na to, po czym odwrócił się, obserwując jak odchodzi. — Własnie zrobiłam obiad, zaraz ci podam tylko sprawdzę telefon...
— Hej... — powiedział w stronę przyjaciela i podszedł do niego.
— Słuchaj, przyniosłem ci kasę, jutro wylatujemy o osiemnastej. Zupełnie nie wiem, dlaczego on sobie wymyślił Nowy Jork... Kawalerski powinien być w Vegas, według mnie, ale... Pan młody wybiera! Wpadnę po ciebie jutro koło trzeciej. — Poklepał go po ramieniu i wyszedł. Ian był przystojnym facetem, miał dwadzieścia siedem lat i budowę ciała typową dla surfera: mocno zarysowane mięśnie, silne nogi i ręce. Czego można oczekiwać od chłopaka, który pół życia spędził w Australii, a drugie pół w Kalifornii? Tylko niesfornych, ciemnych włosów, niebieskich oczu i hollywoodzkiego uśmiechu odsłaniającego rzędy równych, śnieżnobiałych zębów.
Sebastian stał jeszcze chwilę analizując wszystko, szczególnie fakt, że jego kumpel wiedział, że ten dopiero po szesnastej kończy pracę, bo jeszcze rano do niego dzwonił. Zmarszczył brwi i odwrócił się w stronę Alison, która wróciła.
— Wszystko z tobą w porządku? — spytała, stawiając przed nim talerz z makaronem, który jak na jego gust, od bardzo dawna stał i stygł. Zauważył dwa talerze wstawione do zlewu, których najpewniej miał nie zauważyć.
— Ty nie jesz? — zagadnął, nawijając makaron na widelec. Był zdecydowanie za zimny.
— Podjadałam przy gotowaniu... — Uśmiechnęła się i pogłaskała po lekko zaokrąglonym brzuchu. — Wracacie w niedziele wieczorem? — spytała, zabierając się za zmywanie.
— Mhmm... — mruknął. Makaron był nie tylko zimny, ale zupełnie bez smaku.
— Mam nadzieję, że nie zobaczysz się z Evelyn... — powiedziała niewzruszona. Odłożył widelec. Nagle zupełnie stracił apetyt.
— Jadę na kawalerski... To po pierwsze. Po drugie, czy ja ci zabraniam się widywać z przyjaciółmi?
— Mnie z przyjaciółmi nie włączyły romantyczne relacje...
— Przestań Alison. Nie zaczynaj znowu. Wiesz jak kończą się te rozmowy.
— Przecież to jasne jak słońce, że ona chce cię odzyskać. Myślisz, że nie słyszę jak z nią rozmawiasz? Pewnie tą depresję też wymyśliła, żeby cię przy sobie zatrzymać...
Zamknął oczy i mocno zacisnął powieki. Nie chciał wybuchnąć. Nie tym razem. Kochał Alison, ale jej zachowanie zaczynało doprowadzać go do szału. Przy każdej możliwej okazji mówiła o tym jaka to Evelyn jest zła i podstępna. A on zaciskał pięści, nie chcąc jej zranić.
— Po prostu powiedz, że się z nią nie zobaczysz... — szepnęła, opierając dłonie na blacie.
— Nie zobaczę. Zadowolona? — warknął wstając gwałtownie i idąc w stronę sypialni. Zatrzasnął za sobą drzwi i wyciągnął telefon z kieszeni.
— Hej, nie mogę teraz odebrać, zostaw wiadomość po sygnale, a ja zastanowię się czy oddzwonić! — Usłyszał po drugiej stronie. Uśmiechnął się pod nosem, słysząc jej radosny, melodyjny głos.
— Hej, E... Chciałem tylko usłyszeć twój głos... — Przejechał dłonią po twarzy i złapał się u nasady nosa. — Tęsknię...

4 komentarze:

  1. Jak dla mnie Twoje rozdziały są stanowczo za krótkie. Ledwie zdążę się wkręcić w klimat opowiadania a już kończy mi się tekst. Z drugiej strony cieszę się, że publikujesz je dosyć często. W ogóle to chciałam napisać, że podziwiam Cię za to, że ciągniesz trzy opowiadania i regularnie publikujesz kolejne rozdziały. Ja zawsze mam problem z prowadzeniem jednego, bo zazwyczaj pisanie rozdziału zajmuje mi tygodnie. U Ciebie zaś czuje się tą lekkość z którą piszesz.

    Uwielbiam kwestie, które zapisujesz kursywą, te z terapii. Świetnie radzisz sobie nie tylko z narracją w trzeciej osobie, ale również z tą w pierwszej. I właśnie ta narracja pierwszoosobowa, kiedy Evelyn opowiada o sobie, pozwoliła mi poczuć taką dużą sympatię do tej głównej bohaterki. O wiele większą niż do Aurory z Twojego drugiego opowiadania (tak, jestem w trakcie nadrabiania).

    Lucy, wydaje mi się być wredną młodszą siostrą i widać u niej bardzo dobrze, że została rozpieszczona przez rodziców. Wydaje się w ogóle nie przejmować siostrą. Ba, chce pokazać jej, że jest o niebo lepsza i jeszcze schodzi na drażliwy temat Sebastiana. Brawo dla Evelyn, że nie dała się wyprowadzić z równowagi. Natomiast Olivia wydaje się być tą dobrą i wspierającą siostrą, chociaż Evelyn nie wydaje się podzielać jej obecnego szczęścia z powodu ciąży. Rozumiem jej rozgoryczenie, że dokucza jej samotność, ale z drugiej strony to jej starsza siostra, więc powinna cieszyć się z tego, że jej się układa i chociaż na chwilę odsunąć od siebie swoje dołujące myśli.

    Odnoszę też dziwne wrażenie, że Alison albo coś kombinuje, albo ukrywa coś przed Sebastianem. Widać, że ich związek przechodzi mały kryzys i z całą pewnością jest to zasługa Evelyn, która nie mając nawet zamiaru do tego doprowadziła. Na mój gust Sebastian nadal kocha swoją dawną przyjaciółkę i myślę, że dopiero uświadomiła mu to choroba dziewczyny. Być może włączył się u niego instynkt opiekuńczy. Tylko co dalej z Alison i jej ciążą?

    Nie pozostaje mi teraz nic innego jak znowu czekać na kolejny rozdział. Pewnie oczekiwanie umilę sobie Twoim drugim opowiadaniem. Tak jak wspomniałam wcześniej jestem w trakcie nadrabiania i z komentarzem tam pojawię się wówczas, kiedy będę już na bieżąco. Natomiast z góry chciałam Cię przeprosić za to, że raczej nie sięgnę po Twoje trzecie opowiadanie, mimo całej sympatii do Twoich tekstów i stylu pisania. Po prostu z tematyki potterowskiej już dawno wyrosłam i nie ukrywam, że ciężko mi wrócić do tego klimatu z dzieciństwa.

    Znowu zapomniałabym dodać, że bardzo podobają mi się gify, które tak umiejętnie wpasowujesz w tekst. Przyznam się, że nie jestem zwolenniczką tego zabiegu i zazwyczaj mnie to drażni. Jednak nie u Ciebie. U Ciebie zarówno tekst jak i obrazki tworzą świetną całość, której nie da się rozłączyć. Oby tak dalej!

    Pozdrawiam, Kayla

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow, czytanie takich komentarzy to czysta przyjemność. Szczególnie przy mojej niepewności co do tego co tworzę :)
      A trzy opowiadania udaje mi się pisać, bo dwa mam niemalże skończone (dopisuję coś i poprawiam, ale z grubsza są gotowe ;)) Poza tym przeraża mnie moja wyobraźnia, co chwilę mam nowe pomysły i czasem nie nadążam z zapisywaniem ich :D
      Co do trzeciego opowiadania: zupełnie się nie przejmuj! I tak podziwiam, że czytasz aż dwa moje twory :)
      I nie pozostaje mi nic innego jak zaprosić na kolejny rozdział i liczyć, że drugie opowiadania spodoba Ci się chociaż w maleńkim stopniu :)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Czemu jesteś niepewna swojej twórczości? Uwierz w siebie! Opowiadania naprawdę bardzo przyjemnie się czyta. Też czasem mam wrażenie, że moja wyobraźnia pracuje aż za bardzo, ale u mnie przejawia się to bardziej w ten sposób, że przerywam pisanie aktualnego i rzucam się w całości na nowe opowiadanie. Nie potrafię, przynajmniej na razie, podzielić swojej uwagi na dwie odrębne opowieści.

      Drugie opowiadanie już mi się spodobało! Jestem przy szóstym rozdziale i któregoś spokojnego wieczora z pewnością je dokończę i zostawię komentarz. Nie będę ukrywała, że ciągnie mnie tam postać Christophera :) A skoro jestem już przy bohaterach, to napiszę tutaj, bo oczywiście wcześniej zapomniałam o tym wspomnieć, że na blogach masz genialne zakładki z postaciami. Przeglądałam je chyba kilkakrotnie :)

      Zastanawiam się też, czy mogłabym zaprosić Cię na swoje, nowo rozpoczęte opowiadanie. Mam nadzieję, że nie będziesz miała nic przeciwko reklamie, którą pozostawię w spamie – nie chcę Ci tu śmiecić. I również mam nadzieję, że nie będziesz miała mi za złe szablonu. Tak mi się podobają Twoje blogi, że chciałam zrobić coś podobnego i u siebie :)

      Usuń
    3. Ta niewiara w swoją twórczość, chyba trochę wynika z tego, że na studiach (notabene z twórczego pisania) niewiele było pochwał, za to dużo niezrozumienia i nadinterpretacji oraz poetyckiego języka w przypadku innych :D Dlatego mój wydawał mi się... zwykły i prosty :) Ale publikację traktuję jako swego rodzaju terapię.

      Ja mam czasami pomysły, które fabularnie nie pasują do jednego opowiadania. Tak naprawdę jak wpadłam na ten pomysł, to stwierdziłam, że muszę zacząć pisać coś nowego, bo i tak to drugie już było w połowie gotowe, a ja nie potrafię ostatnio nie pisać :D :)

      Cieszę się, że i podoba Ci się drugie opowiadanie i zakładki z bohaterami :) Jestem estetką (i perfekcjonistką co z całą pewnością kiedyś doprowadzi mnie do szaleństwa :D) i muszę mieć wszystko dopasowane i dopieszczone, a bloga nie otwieram dopóki nie jest na tyle dobrze, żebym była zadowolona :) Także cieszę się, że i takie drobiazgi jak zakładki są w porządku :)

      Przeczytałam opis Twojego bloga i jestem mega zaintrygowana, dlatego zaraz zabieram się za czytanie Prologu :)

      Usuń

Każdy komentarz motywuje do dalszego pisania i wywołuje szeroki uśmiech na twarzy autorki :)
Wasze uwagi mogą mieć wpływ na mój warsztat, ale także na fabułę!
Za każdy wpis i odwiedzenie bloga ogromnie dziękuję :)

Obserwatorzy

Szablon stworzony przez Lune / Technologia Blogger / Credits: X X X