15 wrz 2016

#02 'bad day

Próbowała nie dać nic po sobie poznać, chociaż widziała zaniepokojone spojrzenie Coltona. Cóż, ich rodzice myśleli, że rozstali się w przyjaźni, więc państwo Parker od razu zareagowali. Strzał w kolano.
— Och, Sebastian! Czyli powinniśmy się teraz szykować na twój ślub?! Gratulacje! — Zaczęli się ekscytować, a Evelyn czuła się tak, jakby słyszała wszystko z oddali. Stała z nieobecnym wzrokiem, jak wszyscy rozmawiają z ożywieniem. Nie wiedziała czy bardziej chce się rozpłakać, czy wystrzelać wszystkich dookoła. Jedynie Sebastian stał i obserwował jej reakcję, nie zwracając uwagi na swoją narzeczoną, która opowiadała o planowanej sukni i miejscu.
— Przepraszam... — szepnęła Evelyn, licząc że nikt nie zauważy, jednak wszyscy zwrócili uwagę na moment, gdy ruszyła w stronę domu. Szła pewnym, szybkim krokiem, potrącając po drodze kilka osób i nie reagując na zaniepokojone głosy rodziców. Wpadła do budynku i od razu skierowała się w stronę swojego pokoju, w którym zatrzasnęła drzwi i opadła na łóżko. Chwilę po prostu wpatrywała się w ścianę, jednak po kilku sekundach poczuła jak łzy spływają po jej policzkach. Miała ściśnięty żołądek i wiedziała, że za kilka minut wszystko co zjadła, wyląduje w toalecie. Podniosła się i pobiegła do łazienki, czując mdłości. Uklękła przed toaletą i momentalnie zwróciła cały dzisiejszy posiłek. Ręce jej się trzęsły, a na skórze pojawił się pot. Słyszała jak ktoś zatrzaskuje drzwi.
— Jestem, kurwa, psychiczna. Powinni mnie zamknąć w wariatkowie. Kocham robić sceny, co? Żałosne. Jutro idę do schroniska złożyć zamówienie na setkę kotów. Tak to się skończy... — jęknęła, opierając twarz o zimną ścianę.
— Poczujesz się lepiej, jeśli powiem, że to Sebastain chciał przyjść i bardzo się przejął? — Usłyszała z okolic drzwi. Spojrzała w tamtym kierunku.
— Dobrze, że to nie on. Wystarczy to co odstawiłam tam na dole... Nikt nie musi słyszeć mojego użalania się nad sobą... Pięknie Parker... Psujesz ślub własnej siostrze. 
— Uspokoiłem Olivię. Innym powiedziałem, że od rana nie najlepiej się czułaś. Uwierzyli, więc bawią się dalej... — powiedział Colton, siadając obok niej z chustką nasączoną wodą. Otarł jej twarz i przyjrzał uważnie. — Tego się nie spodziewałaś...
— Nie. Nie wiem na co liczyłam... Przecież wiem, że ma nowe życie, w którym już od dawna nie ma dla mnie miejsca... Po prostu... Chyba nie spodziewałam się, że zaboli tak bardzo...
— Masz do tego stuprocentowe prawo, Evelyn... Znaliście się od dziecka, przyjaźniliście, a on zachował się jak skończony palant, przyjeżdżając i bez głębszego wyjaśnienia zostawiając cię samą. I tłumaczenie: poznałem kogoś, jest gówniane. W pięć minut przekreślił prawie dwadzieścia lat waszej znajomości. A jego narzeczona... Ma tupet obnosząc się tym pierścionkiem na ślubie twojej siostry. Serio, kobieta z klasą by nie machała tym świecidełkiem na prawo i lewo, żeby wszyscy zobaczyli. Nie jest przyjaciółką rodziny. Jest tu gościem i robi to tylko dlatego, żeby cię zranić.
— Kocham cię, wiesz? 
— Wiem. Nie mogę patrzeć jak płaczesz...
— Zaraz się ogarnę... Obiecuję.
Otarł jej łzy i pogłaskał po włosach. 
— Jesteś od niej milion razy ładniejsza. I ciekawsza... 
— Jestem żałosna i chora psychicznie. 
Pokręcił z politowaniem głową i przytulił ją do siebie.
— Po prostu nie wiesz jak radzić sobie z natłokiem uczuć. Jesteś bardzo emocjonalna, a utrata osoby, którą zna się od dziecka, zawsze jest bolesna. 
— Może zacznę chodzić do ciebie na terapię, a nie do doktor Johnson.
— Nie jestem aż tak dobry... Chodź... Ogarniemy cię, żeby nikt nic nie podejrzewał.
Kiedy wrócili na dół, wszyscy pytali czy czuje się lepiej, a ona każdego zapewniała, że to nic takiego. Kiedy jej siostra rzucała bukiet, stanęła najdalej jak się da, z założonymi rękami i znudzoną miną. Oczywiście, bukiet wylądował pod jej stopami. Obrzucona oburzonym spojrzeniem innych dziewczyn, podniosła go i zgromiła siostrę wzrokiem. Gdyby nie fakt, że to ślub, wyrzuciłaby go w tej sekundzie do kosza na śmieci. 
Nie spojrzała na Sebastiana ani raz do końca przyjęcia. On nie spuszczał z niej wzroku.

*

Nienawidzę deszczowych dni w Nowym Jorku. Właściwie... Nienawidzę deszczowych dni w ogóle. A raczej, kiedy muszę wyjść z domu. Jak siedzę w mieszkaniu to nawet mi to zwisa i powiewa. Dzisiaj mam wrażenie, że nawet pogoda się ze mną jednoczy. 
Jak wyglądał mój dzień? Wstałam. Poszłam po kawę. Wzięłam latte na wynos i do metra. Po drodze zjadłam kawałek bajgla. Poszłam na zajęcia. Były nudne. Potem do pracy... Zrobiłam jakiś projekt. Był beznadziejny, ale szefowi się podobało. Ten cholerny deszcz cały czas dudnił o szybę i mnie rozpraszał. I jeszcze ta mucha, która latała cały czas po pomieszczeniu...
Coś pozytywnego? Czy fakt, że w ogóle wstałam z łóżka się liczy? Zupełnie nie miałam na to ochoty. Najchętniej bym leżała cały dzień i gapiła się w sufit. Wprawdzie nie spałam dzisiaj dobrze. Chyba to widać. Te cienie pod oczami... Czuję się zmęczona. W ogóle jakoś nie mam ochoty nic robić, marzę tylko o powrocie do domu.
Ślub siostry? Eh... Wiesz jaki mam stosunek do ślubów... Byłam, udawałam że się cieszę i wróciłam do domu. Życzę mojej siostrze jak najlepiej, jednak wiesz... Nie ufam ludziom. Mam nadzieję, że się mylę. Nie, nie bawiłam się dobrze... Marzyłam by to się skończyło.
Że co? Zaciskam dłonie... Myślisz, że coś ukrywam? Właściwie to tak. Sebastian tam był... Cholera, jak ja za nim tęsknię... Jak go zobaczyłam to jakby się świat zatrzymał... Dobrze wygląda. W przeciwieństwie do mnie. W sumie to się nie dziwię, że znalazł sobie inną. Nawet się zaręczyli. Chuj mnie interesuje kiedy ślub. Nie wybieram się... Jestem żałosna. Czuję się źle... Użalam się nad sobą, nie potrafię się pozbierać... Wyrzygałam wszystko jak się dowiedziałam. Wiesz... Jak odszedł to moje serce rozpadło się na miliony kawałeczków... To trwa, żeby to wszystko pozbierać... A teraz czuję się tak, jakbym znowu była na początku drogi... (podnosi się gwałtownie i zaczyna chodzić w te i wewte) Nie oczekiwałam, że wróci... Wiem, że nasze drogi się już rozeszły... Ale tego się nie spodziewałam. Bolało... Cholernie bolało. Boli nadal. Kurwa! Jestem taka żałosna! Powinnam wiedzieć... Nawet nie umiem się z niczego cieszyć. Nawet z jebanej pochwały od szefa! Był moim przyjacielem, powinnam złamane serce zostawić gdzieś... i po prostu cieszyć się jego szczęściem, ale nie potrafię! Moje życie to jedna wielka porażka. (z jej oczu zaczynają lecieć łzy)
Jestem żałosna, taka żałosna. Wczoraj siedziałam w wannie i patrzyłam na suszarkę... Zastanawiałam się ile osób by faktycznie mnie żałowało i jak bardzo by bolało... Jest źle, prawda? Nie okłamuj mnie... (kobieta siedząca na przeciwko wpatruje się w nią z nieodgadnionym wyrazem twarzy i zadaje pytanie, które uderza w nią niczym rozpędzony pociąg) Nie. Ale myślałam jakby to było... 


*

— Dostałam zaproszenie na obiad u rodziców. Pójdziesz ze mną? 
— Pewnie. Twoja matka mnie chyba polubiła i wyjątkowo żałuje, że jestem gejem. 
— Ja też.
— Jak było na wizycie?
— Słabo. Dostałam nowe leki. I numer na gorącą linię... 
— Evelyn... 
— Wiem, że wiesz co to znaczy, Colton. 
— Tak bardzo chciałbym wiedzieć jak ci pomóc.
— Jak uporałeś się ze swoją chęcią...? 
— Wiedziałem, że jest jedna czy dwie osoby, które by były bardzo zawiedzione i zrozpaczone moją postawą. Też masz takich ludzi, Evelyn. Wiem, że może ci się wydaje, że jesteś sama, ale tak nie jest. Jestem ja, jest Olivia i Violet. Jak ja dałem radę się z tym uporać to ty też. 
— Doktor Johnson poleciła, żebym z nim porozmawiała. No wiesz... Wyjaśniła wszystko, wyrzuciła swoje żale... Zrobiła to zanim jej wyznałam, że chciałam wrzucić suszarkę do wanny, w której siedziałam. Uważa, że mam nawrót... Że powinnam powiedzieć rodzicom. 
— Skoro tak radzi... 
— Moja ciotka miała depresję. Wyszła z niej... Teoretycznie. Wiesz, nigdy nie wiesz kiedy i czy wróci. Trzy próby samobójcze. Prawdopodobnie genetyka zadziałała... Ale już dwadzieścia lat jest spokój...
— Borykasz się z tym od czterech lat. Przecież już było dobrze... Pogorszyło się...
— Tuż przed ślubem...
— Dasz radę. Jestem przy tobie. Jak chcesz, przeniosę się do ciebie, żeby mieć cię na oku.
Popatrzyła na przyjaciela, który tak dobrze wiedział jak się z nią obchodzić. Poprawiła włosy, które opadały jej na oko i zacisnęła wargi, dając mu znak, że to dobry pomysł. Nie chciała być teraz sama. Bała się, że znowu wpadnie na jakiś tragiczny pomysł i nie będzie tu nikogo, kto by ją powstrzymał.

*

Stała przed drzwiami do swojego domu i mocno zaciskała dłonie. Dzisiaj im powie. Dzisiaj wyzna, że ma problem i że w końcu powinni brać udział w procesie jej leczenia. Drzwi otworzyła jej matka. Uśmiechnęła się szeroko i wciągnęła ich do środka. W salonie, ku jej niezadowoleniu, oprócz jej ojca, Olivii i Adama, siedziała także cała rodzina Sebastiana z jego narzeczoną na czele. Evelyn przywitała się cicho, czując się nagle mała jak mrówka i siadła skulona na sofie, z dala od wszelkich ludzi. Oprócz Coltona, który zajął miejsce obok niej i złapał ją za dłoń.
— Urocza z was para... — Uśmiechnęła się sztucznie Alison. Colton wybuchnął głośnym śmiechem, a Evelyn uniosła jedną brew i spojrzała na nią z niedowierzaniem.
— Cóż, pewnie gdybym miała — Tylko nie powiedz chuja — penisa między nogami tak by było.
Colton znowu się zaśmiał głośno i pogłaskał ją po włosach. I przez ułamek sekundy, też chciała się zaśmiać. Szybko jednak jej przeszło. Podrapała się po czole i utkwiła wzrok w ojcu.
— Jak w pracy? — zagadnął mężczyzna, popijając whiskey. 
— Świetnie. Dostałam duże zlecenie...
— Znowu się będziesz przepracowywać?! Praca, studia... A gdzie czas na życie poza tym?
— Nie istnieje... Mamo, musimy o tym teraz rozmawiać? — spytała zirytowana, wstając i idąc do jadalni. Wiedziała, że i tak za moment wszyscy siądą do obiadu. I nie myliła się. Pech chciał, że Sebastian siadł dokładnie na przeciwko niej, przez co unikanie jego spojrzenia stało się wyjątkowo trudne. Nałożyła sobie odrobinę jedzenia po czym z nieobecnym wyrazem twarzy, zaczęła dłubać widelcem w posiłku.
— Evelyn Amando Parker! — powiedziała stanowczym głosem jej matka. — Znikasz w oczach, a teraz nie jesz. Widzę cię raz na tydzień a i tak zauważam jak niewyobrażalnie chudniesz... Ta twoja praca i studia cię wykończą kiedyś... Masz za dużo obowiązków, za dużo na siebie wzięłaś i...
— Mam depresję... — powiedziała w końcu, patrząc na rodzicielkę. Wszyscy zamilkli i wbili w nią zszokowane spojrzenie. Olivia, bo nie spodziewała się, że siostra wyzna prawdę. Jeszcze w tak szerokim gronie. — Jestem akurat w trakcie nawrotu... Moja psychoterapeutka mówi, że to genetyka plus silne emocje. Leczę się od czterech lat. Ostatnio było lepiej... Normalnie. I kilka dni temu. BAM! Wróciło. Więc poleciła, żebym wam powiedziała, bo mogę potrzebować wsparcia... Colton się do mnie przenosi, żeby w razie potrzeby wyrwać mi suszarkę z ręki. I muszę wziąć leki... — skończyła i wrzuciła do ust tabletkę, popijając wodą. Słyszała jak widelec jej matki uderza o talerz, a z spomiędzy jej ust wydobywa się szloch. — Nie sypiam i jakoś nie czuję potrzeby żeby jeść. Pewnie dlatego chudnę. To przez antydepresanty... Wiem, powinny sprawiać, że przybiorę na wadze, ale tak się nie dzieje. — Wzruszyła ramionami. 
— Dlaczego nic nie powiedziałaś? — zapytał jej ojciec, patrząc na jej twarz.
— A o czym tu mówić? Nie ma czym się chwalić, że jest się tak słabym, że pozwala się chorobie wkraść do głowy i wmawiać, że jesteśmy beznadziejni, samotni, żałośni, nic nie warci, że to co robimy jest gówniane. Nie chcesz rano wstać z łóżka, a jak to zrobisz, możesz dopisać to do listy sukcesów... Teraz na przykład... Nie mam ochoty się nawet uśmiechać. Wczoraj wzięłam zwolnienie, bo chciałam wychodzić z mieszkania. I czym ja mam się chwalić? Mam opowiadać o spotkaniach z psychoterapeutką, która wypytuje mnie o najdrobniejsze szczegóły? Myślałam, że nie potrzebuję, żeby wszyscy wiedzieli. Wstydzę się tego... 
— Więc co się zmieniło? — Rozpacz w głosie jej matki łamała jej serce. 
— Po raz pierwszy myślałam o samobójstwie... Nie chciałam się zabić, tak drogą wyjaśnienia... Dla psychiatry to sygnał ostrzegawczy... — Wstała z miejsca i spojrzała po wszystkich ludziach przy stole. — Przepraszam za spieprzenie obiadu... — Wyszła.
— Dlaczego nic nie powiedzieliście?! Najwyraźniej wiedzieliście od samego początku! — krzyknęła pani Parker, patrząc na córkę i Coltona.
— To nie nasze zadanie, żeby powiedzieć. To jej życie, ona musiała podjąć decyzję, mamo. Namawiałam ją już dawno, ale wiesz jaka jest uparta... — powiedziała cicho Olivia. — Nie wiedziałam, że aż tak jej się pogorszyło...
— Kiedy to się zaczęło?
— No przecież mówiła... Cztery lata temu. — Blondynka uniosła wzrok i popatrzyła na Sebastiana, który zacisnął palce u nasady nosa. Jemu nie trzeba było dwa razy tłumaczyć. Podniósł się gwałtownie i również opuścił pomieszczenie, a za nim wybiegła Olivia.
— Poczekaj! — krzyknęła. Chłopak odwrócił się do niej z nieodgadnionym wyrazem twarzy. 
— Cholera... Nie miałem pojęcia...
— Wiem. Uspokój się... 
— Muszę z nią porozmawiać. 
— Z tego co widzę... Pojechała do siebie. 
— W tym stanie? Zawsze wiedziałem, że bywa nieodpowiedzialna, ale... — Nie potrafiła nadążyć za jego nastrojem.
—  Mi też się to nie podoba... Wiele razy jej powtarzałam, żeby nie prowadziła w silnych emocjach, ale wiesz jaka jest uparta... Wierz mi, da sobie radę... Po pierwsze, musisz się uspokoić. Do niej nie można podchodzić ze zdenerwowaniem...
— Gdybym wiedział... — powiedział cicho, siadając na jednej z ławek w ogrodzie. 
— Nikomu nic nie chciała powiedzieć... Ja i Colton jesteśmy jedynymi osobami, które wiedzą. Ja, bo widziałam. On, bo poznała go na psychoterapii. A raczej na korytarzu...
— Czuję się jak skończony dupek... — Usiadła obok niego.
— Nikt cię nie wini. Nikt nie mógł wiedzieć, że to będzie zapalnik. To przyszło fazami. Najpierw myślałam, że to tylko rozpacz, że minie. Ale nie mijało. Było gorzej. Nie chciała wychodzić z mieszkania, ciągle płakała, mówiła że jest beznadziejna, że to jej wina. Po jakimś czasie zaczęłam rozpoznawać objawy depresji. Wysłałam ją do psychoterapeutki, która potwierdziła moje obawy. Dostała leki. Poprawiło jej się. Normalnie funkcjonowała. Miewała drobne załamania, ale nie odstające od normy. Była jak każdy przeciętny człowiek. Chodziła do psychiatry, bo musiała się wygadać, ale zdrowi ludzie też to robią... Odstawiła leki i wydawało mi się, że wszystko jest... na dobrej drodze. Pogorszyło jej się nieco jak dowiedziała się o mnie i Adamie, ale to szybko minęło. Tuż przed ślubem zaczęłam zauważać, że znowu się wycofuje. Pewnie podejrzewała, że będziesz...
— Cholera jasna... — Odchylił się do tyłu. Dopiero teraz Olivia zauważyła, że ma łzy w oczach, które jednak szybko starł. — To bardziej skomplikowane niż się wydaje.
— Wiem. Ale bardzo przeżyła twoje odejście. Dla niej to nie było tylko zerwanie z chłopakiem. 
— Nie wiem co mną wtedy kierowało... Na początku wydawało mi się to świetnym pomysłem... Ale im dalej, tym gorzej. A powrót był coraz trudniejszy... Po miesiącach nie odzywania się nie dało się tak po prostu przyjechać i powiedzieć: Cześć, to ja. Jestem skończonym kretynem. Zamiast cokolwiek naprawić, ja zacząłem sobie układać życie. Bez mojej drugiej połówki...

5 komentarzy:

  1. Po pierwsze, moja droga, muszę ci powiedzieć, że jestem na ciebie zła. To było zdecydowanie za krótkie! I pewnie gdybym nie widziała rychłej zapowiedzi kolejnej notki, w dalszym ciągu byłaby rozzłoszczona! Czytam, czytam i boom. W głowie takie: Czekaj! Wróć! Kiedy się to wszystko działo?!
    Ale przeboleję, o moje zdrowie psychicznie nie masz się co martwić :).
    Powiem ci, że jak jak na osobę, która nie ma pojęcia o depresji, ciągniesz temat świetnie. Może moja bania jest dziwna, ale skoro Sebastian tak szybko się przyznał do tego, że Evelyn była jego drugą połówką, to ja się zastanawiam, co będzie działo się dalej, skoro uznałaś ten moment za odpowiedni, aby nam przybliżyć jego uczucia. Podejrzewam kiepską sytuację, wkroczenie Alison i ogólną katastrofę, ale ja zawsze widzę czarne scenariusze, więc może jednak się mylę :P. Nie! Absolutnie mi tego nie mów!
    Pewnie minie troszkę czasu, zanim będę mogą zżyć się z bohaterami. Wielkim zaskoczeniem było dla mnie to, jak łatwo przyznała się Evelyn do swojego problemu, być może wynika to z faktu, że ja nigdy osobiście nie przyznałabym się do jakiejkolwiek słabości, ale też ile można ukrywać coś takiego? Dziewczyna boryka się już cztery lata.
    Co by tu jeszcze...
    A, wiem! Dlaczego Colton jest gejem! Jeju, ja wiem, że twoja wizja, ale cholera, shippowałabym ich! Mam jednak na tyle niewielkie pokłady racjonalnego myślenia, że zdaję sobie sprawę z przewidywalności tego ruchu, zatem cieszę się z tego, co widzę :).
    *Ale i tak bym shipowała. Ciemnoskórzy są tacy seksi, YAY(!) XXD. Dobra, dobra, zamykam się.*
    Upraszam się o więcej opisów emocji i odczuć, ponieważ są fenomenalne i absolutnie uwielbiam takie wstawki! A muzyka pasuje świetnie. Głupia ja, przecież nie dałabyś elektroniki do przemyśleń bohatera. Chociaż... czasem i elektro jest dobra :P.

    Ale co ja tam wiem :).
    Nie zanudzam, pozdrawiam serdecznie :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow! Podziwiam umiejętność pisania tak długich komentarzy :D mi to niestety wychodzi marnie :D
      Cieszę się, że moje opowiadanie wywołuje takie emocje :D W końcu po to je piszę :)
      Spokojnie, spokojnie, mam nadzieję, że mimo wszystko, fabuła nie rozwinie się tak szybko i że ogólny zarys jaki mam w głowie mi wyjdzie :D ale to okaże się dopiero za jakiś czas :)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. postanowiłam, że skomciam jeszcze przed dodaniem następnego, bo i tak nic nie robię.
    Właśnie, zgadzam się z koleżanką z góry — taki zwrot akcji na samym początku? Fiku, mik i już nasz Sebek mówi, że Evelyn to ta jego jedyna? Niby to tylko słowa, ale jednak coś jest, więc co dalej? Jak sytuacja będzie wyglądać? To może być ciekawe. Czyżby teraz nasz Sebastian (będę mówiła „Sebastian”, bo jednak „Sebek” kojarzy mi się z Sebastianem Stanem. Nie pytaj czemu) miał walczyć do końca opowiadania o odnowienie starej relacji? Pokonanie depresji u Evelyn? Rycerz normalnie. Nie. Ale bądźmy szczerzy, nie lubię Sebastiana. Nie wiem czemu, fizycznie jest okej, choć nawet na to nie patrzyłam, ale nie znam go jeszcze na tyle dobrze, żeby powiedzieć coś miłego. Na razie ciągle nie potrafię mu wybaczyć tego, co zrobił kiedyś, nie wiem jak Evelyn. Nie przekonuje mnie nawet ot niesamowite stwierdzenie, że jest jej drugą połówką. Och.
    Muszę się też przyznać, że podczas czytania rozdziału nawet nie spojrzałam na muzykę jaką dałaś, bo czytałam na telefonie. Teraz też na nią nie patrzę, bo MJ jest moim życiem, a ja jestem dangerous, więc. Ale to zrobię, bo lubię to robić i wiem, że liczy się na to, że ktoś odsłucha dobrane do rozdziału piosenki. Te z poprzedniego i prologu były fajne, choć zupełnie nie mój typ i wykonawców nie znam. Rozwijam się dzięki tobie.
    Kolejna ważna kwestia, którą muszę poruszyć, to wyrzucenie z siebie wszystkiego przez Evelyn — brawo. Ja pewnie nie zrobiłabym tego przy ludziach spoza rodziny, zwłaszcza przy Sebastianie, ale niech ma, niech się przejmuje. Oczywiście mówię to jako szkolona egoistka, Evelyn ma trochę inne odczucia. Cierpi. I chciałabym tu właśnie zaznaczyć, że bardzo dobrze ci idzie opisywanie uczuć Evelyn, podoba mi się.
    Teraz spadam, bo muszę się przygotować na starcie z człowiekiem renesansu. Niezaawansowane uczniaki tak mają.
    Do zobaczonka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że Sebastian jeszcze zaskarbi sobie sympatię czytelników. Chyba nie będzie ostatecznie taki zły. Obiecuję też, że niedługo pojawi się cały rozdział z retrospekcjami, który ujawni trochę jaka była ich relacja przed zerwaniem :)
      Cieszę się, że opis uczuć głównej bohaterki mi wychodzi, bo to jest dla mnie spore wyzwanie. A co do muzyki: jest to sugestia i utwory, które ja zapętlałam w trakcie pisania fragmentów :) Także można spróbować (anuż coś wpadnie w ucho :)), ale nie trzeba, wiem po sobie, że często to też nie moje klimaty i jednak lepiej mi się czyta bez tego wszystkiego :)

      Pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Na pewno zaskoczyło mnie, że Evelyn powiedziała o swojej depresji nie tylko przy swojej rodzinie. Z drugiej strony, tłumiła w sobie to wszystko tak długo, że na pewno w końcu z siebie to wyrzucić. Już nawet nie patrząc, kto tego słucha.
    Drugim zaskoczeniem była da mnie reakcja Sebastiana. Fakt, że się zmartwił, okej, zrozumiałe, zaskoczyło mnie, że tak szybko przyznał się do swoich uczuć. Z drugiej strony, mamy tylko spojrzenie na sprawę ze strony Evelyn, więc ciężko powiedzieć, co Sebastian czuł przez te lata. Jeśli nigdy nie przestało mu na niej zależeć...
    Mogę się domyślać, jak chcesz dalej rozwinąć historię i zakładam, że narzeczona Sebastiana wcale niczego nie będzie ułatwiać. ;)
    Dobra, lecę dalej!

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz motywuje do dalszego pisania i wywołuje szeroki uśmiech na twarzy autorki :)
Wasze uwagi mogą mieć wpływ na mój warsztat, ale także na fabułę!
Za każdy wpis i odwiedzenie bloga ogromnie dziękuję :)

Obserwatorzy

Szablon stworzony przez Lune / Technologia Blogger / Credits: X X X