1 wrz 2016

#01 'wedding

O czym mam dzisiaj mówić? Może o tym, że... jutro ślub mojej siostry. Nienawidzę ślubów. Te spędy rodzinne, fałszywi ludzie, którzy nie widzieli cię wieki, a potem nagle są tak bardzo zainteresowani twoim życiem. (Upija łyk wody) Nie wierzę, że papierek czy obietnica przed ludźmi i, o litości, Bogiem, może kogokolwiek uchronić przed odejściem. Ludzie nas zostawiają bez względu na to co sobie obiecaliśmy. Łamią przysięgi przy nadarzającej się okazji. Zostawiają nas samych. Nie, nie chcę brać ślubu. A ile przy tym potem bałaganu! Ale nie zabronię tego siostrze... Jest taka szczęśliwa.
Czy chciałabym tak...?
Kto by nie chciał być szczęśliwy. Ale kto wziąłby laskę z depresją i manią na punkcie jednego faceta. Dlaczego nie mogę go wyrzucić z głowy? To ty tu jesteś psychiatrą! Tak, z całą pewnością go kochałam. Przekichane, nie? Kochać kogoś kto nas nie chce. Jakbym kogoś odpowiedniego poznała, pewnie wylazłby w końcu z mojej głowy. 
Moje prace? Nieźle. Ale nie są dobre. Cały czas je poprawiam, ale mam wrażenie że nadal jest źle... Mam nadzieję, że ostatecznie wystarczy by dostać stopień.
Sen? Słabo. Mało sypiam, dużo pracuję... Ale jakoś nie mogę w nocy usnąć... Zresztą... Kto potrzebuje w dzisiejszych czasach snu?! Jest kawa!


*

Krótki podjazd. Rząd drzew i krzaków. Na jednym wyryte serce. Na kolejnym jej inicjały. Ogródek. Hamowanie. Trzaśnięcie drzwi. Stukot butów o drewniane schodki. Kolejne trzaśnięcie drzwi. Znowu stukot kroków o drewnianą podłogę.
— Cześć! — rzuciła, mijając salon, w którym siedzieli jej rodzice. — Cholera... — przeklęła, wpadając przez drzwi do dużej sypialni. Była pusta, ale z łazienki dochodził dźwięk lejącej się wody, więc założyła, że jej siostra bierze prysznic. Nie myliła się. Kilka minut później Olivia opuściła łazienkę owinięta ręcznikiem. — Nie spóźniłam się!
— Widzę. Cieszę się, że wyglądasz jak wypłosz w dniu mojego ślubu. Idź pod prysznic, bo śmierdzisz tymi chemikaliami z ciemni... — skrzywiła się kobieta i rzuciła w jej stronę ręcznik. Dziewczyna pokazała jej język, po czym zniknęła za tymi samymi drzwiami, zza których wyszła jej starsza siostra. 
Kiedy przekręciła klucz, przyjrzała się swojemu odbiciu. Podkrążone oczy, szara cera i matowe włosy. Zupełne przeciwieństwo jej wypoczętej i szczęśliwej siostry. Za dużo pracowała i się zamartwiała. Weszła pod prysznic, chcąc zmyć z siebie wszystko, jakby woda była w stanie wymazać wszelkie problemy. 
Wróciła do pokoju, w którym jej siostra już czekała na fryzurę i makijaż. Zlustrowała siostrę oskarżycielskim wzrokiem.
— Przemęczasz się.
— Chcę skończyć studia i skupić się na pracy. Na razie muszę wytrzymać.
Blondynka westchnęła głośno i opadła na łóżko. Życie jej siostry było idealne: świetna praca, mieszkanie, kochający, wierny facet. To Evelyn była tą gorszą córką, która zajmuje się sztuką, ciągle siedzi w domu, jest nieszczęśliwa i nie ma faceta. Jak miała im wyjaśnić, że nie było to takie proste jak się wszystkim wydawało. I tak ledwo przełknęli tak późny ślub Olivii. Od młodszej córki oczekiwali takich deklaracji za trzy, cztery lata. A ona nie dość, że nie wierzyła w śluby, to jeszcze była sama od... prawie czterech lat.
— Sebastian będzie... — powiedziała Olivia, uważnie obserwując siostrę. Widziała jak jej mięśnie się spinają, a dłonie zaciskają. Od dawna nie poruszała tego temu, wiedząc jak siostra przeżyła rozstanie. — Kochanie, wiesz że jego rodzina od zawsze była nam bliska, rodzice oczekiwali...
— Dobrze. Nie ma problemu... — odparła Evelyn. — Nie tłumacz się. Rozumiem. 
— Jesteś zła. 
— Jestem zła, bo mi wcześniej nie powiedziałaś. 
Olivia patrzyła jak jej siostra nerwowo zabiera się za układanie rzeczy na stoliku, chociaż te były idealnie poustawiane i nie wymagały poprawki. Jej dłoń od razu sięgnęła do karku i zaczęła go drapać, zostawiając czerwone ślady. Chwilę później przesunęła ją do ust. Zaczęła nerwowo je obgryzać.
— Jestem żałosna...— zaśmiała się cicho i odwróciła do siostry.
— Nie, Kotku. Byłaś zakochana i nie możesz sobie z tym poradzić...
— Przestań. Przez cztery lata powinnam się poskładać do kupy, a nie unikać konfrontacji jak szczeniak i chodzić do psychoterapeuty...
— On nie dążył do konfrontacji, czyż nie? Zresztą.. pieprzyć go. Jesteś zbyt piękna i fascynująca, żeby się nim przejmować. Jeszcze znajdzie się facet, który to doceni. 
Evelyn uśmiechnęła się niepewnie i uściskała siostrę. Tylko ona z rodziny wiedziała, że dziewczyna chodzi do psychiatry, który pomaga jej się uporać z depresją. Nawet rodzice nie wiedzieli na co wydaje tygodniowo ogromne sumy pieniędzy.
W końcu pojawił się fryzjer i makijażystka. Od razu zabrali się za szykowanie sióstr. Olivia była coraz bardziej zdenerwowana, a Evelyn chciała uciec i schować się w domu. Czekały tylko na jej przyjaciela, który miał przywieźć sukienki.
Colton... Poznała go na psychoterapii, dowiedziała się, że są razem w Parsons. On, gej wyrzucony przez rodziców, miał za sobą dwie próby samobójcze. Ona, rzucona przez faceta, nie wierzyła w to co robi. Dobrali się idealnie. Oboje rozdarci, starający się poskładać na nowo. Colton projektował. Tworzył istne cuda, więc Olivia nie miała wątpliwości, że chce by wykonał jej suknię ślubną. Kiedy w końcu dotarł na miejsce, była zachwycona, widząc prostą, koronkową sukienkę, dopasowaną do jej szczupłego ciała. Sukienka młodszej siostry też była wyjątkowa: miała zgaszony, niebieski kolor, była dopasowana do jej ciała i miała luźny, tiulowy dół. Evelyn nie nosiła często sukienek. Wolała wygodne i pewne spodnie i adidasy. Ale przyjaciel znał ją na tyle dobrze, że wiedział co jej przygotować, by czuła się dobrze.
— Wyglądasz pięknie! — zachwycał się Colton, pomagając jej doszlifować wygląd. Był jej randką na dzisiaj i doceniała, że w dzień konfrontacji ma go przy sobie. Jego zgryźliwe uwagi mogły tylko pomóc jej przetrwać ten dzień. Złapała go za rękę i zacisnęła mocno palce. Objął ją i przytulił, wiedząc, że tak doda jej siły i odwagi. — Będzie?
Skinęła głową.
— Mam udawać heteryka? — Wybuchnęła głośnym śmiechem i pogłaskała go po policzku.
— Jesteś najporządniejszym facetem jakiego znam... — powiedziała, patrząc jak jej siostra w końcu schodzi po schodach.


Evelyn nigdy nie chciała brać ślubu. Nie kręciło ją planowanie, szykowanie i próba zadowolenia wszystkich dookoła. Niespecjalnie marzyło jej się założenie białej sukni, której wybór graniczy z cudem. Pamiętała ile Olivia się namęczyła, żeby zadowolić mamę, babcię, przyszłą teściową i przyjaciółkę. Evelyn siedziała w salonie cicho, uważając, że jej siostra we wszystkim wygląda pięknie, więc powinna wybrać to co jej najbardziej odpowiada, a nie wszystkim dookoła. Ostatecznie wyszły bez sukni, a ta którą miała na sobie dzisiaj, była tajemnicą. Po prostu młodsza z sióstr nakrzyczała na starszą, powtarzając że to jej dzień i ona ma się czuć wyjątkowo. Nawet jeśli ma życzenie wystąpić w starym worku na ziemniaki, nikt nie powinien jej tego zabraniać. Właśnie to drażniło Evelyn w tych wszystkich przygotowaniach: chęć zadowolenia wszystkich, rzucenia się w wir różnych zadań i zapominanie o tym o co podobno w ślubie ma chodzić: o miłość i związek dwojga ludzi.
W tym jednak momencie blondynka niemal się popłakała, widząc jak jej siostra wygląda w białej sukni. Przez jeden moment, chciała tak jak ona.
— Wyglądam dobrze? — zaśmiała się kobieta, patrząc na siostrę, która zaniemówiła.
— No raczej... — Otrząsnęła się dziewczyna i otworzyła przed nią drzwi. — Wszyscy czekają w kościele... Gotowa?
— Chyba... Czy powinnam się tak stresować?
— W filmach widziałam, że to normalne. — Uśmiechnęła się dziewczyna, pomagając jej wyjść z domu. W samochodzie Evelyn milczała, wpatrując się w zmieniający się obraz za oknem. Czuła pulsujący ból głowy i zauważyła, że jej dłonie się lekko trzęsą. Ukryła je między nogami, żeby nikt nie zauważył. Im bliżej byli kościoła, tym bardziej się denerwowała. Przed budynkiem stał i czekał ich ojciec.
— Idźcie już do środka — powiedziała Olivia, łapiąc mężczyznę, który nie krył wzruszenia. Evelyn pociągnęła za sobą Coltona, jednak przed samymi drzwiami się zawahała. Chwilę wpatrywała się w nie z niepewnością.
— Jestem przy tobie cały czas... — Usłyszała. Uśmiechnęła się do przyjaciela i pchnęła drzwi do niewielkiego kościoła. Wiele osób zwróciło się w ich stronę. Nie wiedziała jakim cudem, ale jej wzrok od razu padł na chłopaka siedzącego obok swoich rodziców i blondwłosej dziewczyny, która zmierzyła ją uważnym wzrokiem. Jej serce zabiło mocniej, chociaż nie wiedziała czy z radości, że znowu go widzi, czy otwierała się stara rana, która nadal nie do końca się zagoiła. Miała wrażenie, że zbyt długo się na niego patrzy, starając zarejestrować wszystkie zmiany w jego wyglądzie. W rzeczywistości ich spojrzenia spotkały się na zaledwie ułamki sekund, zanim odwróciła wzrok, unikając łez, które cisnęły jej się do oczu. Colton złapał ją za dłoń i ruszył główną nawą w stronę ołtarza.Czuła na sobie wzrok ludzi i ten jeden, wypalający dziurę w jej ciele. Siadła obok matki i młodszej siostry, łapiąc Coltona za rękę, jakby to miało w czymkolwiek pomóc. Oczywiście nie pomogło, a ona już wiedziała, że w poniedziałek w podskokach pobiegnie do psychiatry. Gdy jej siostra w końcu weszła do kościołach, wszyscy łkali. Szczególnie jej matka i ojciec. Młodsza siostra, wyglądała na znudzoną, chociaż Evelyn wiedziała, że to tylko poza zbuntowanej nastolatki. Blondynka siedziała z dłońmi zaciśniętymi na materiale sukienki, dziękując przyjacielowi, że materiał się przez to nie pognie. Potrafił przewidzieć każde jej zachowanie. Spojrzała na niego i uśmiechnęła się lekko, na co szturchnął ją lekko i złapał za dłoń.

— Nie wierzę, że ten padalec poprosił mnie o przemowę... Wie, że jestem w tym kiepski. Wie, że znam takie szczegóły z jego życia, że mógłbym książkę napisać. Wiecie, to taki człowiek, którego wszędzie pełno, który co sekundę ma nowe pomysły, którego inspiruje nawet źdźbło trawy. Ale cóż... My w Parsons tak mamy. Dlatego życie z nami nigdy nie jest nudne! — Wszyscy się zaśmiali. — Jakby to ująć... artyści są ciekawymi ludźmi. Spójrzcie na Evelyn, siostrę Olivii. — Dziewczyna spojrzała na niego, czekając na to co powie chłopak. Jego i swojego nowego szwagra, Adama, poznała, kiedy ci jeszcze męczyli się z doktoratem w Parsons. Adam już wtedy spotykał się z jej siostrą, natomiast jego najlepszy kumpel Louis, był grupowym błaznem. Bała się, co zaraz powie. — Ostatnio robiła projekt, w którym fotografowała ludzi. Nago. Niby nic, ale faceci przychodzili do niej tylko dlatego, iż obiecała, że sama się rozbierze. Nic takiego się nie wydarzyło. — Znowu śmiech. Wywróciła oczami. — WSZYSTKO DLA DOBRYCH UJĘĆ!
Popatrzyła na niego i przejechała palcem po szyi z mordem w oczach, dając mu do zrozumienia, że ma zamiar go zamordować. Pomachał jej uradowany.
— Kiedy Adam przedstawił mi Olivie... Wiedziałem, że idealnie do siebie pasują... — I w tym momencie przestała słuchać. Wiedziała, że Olivia chce, żeby ona też coś powiedziała. Przygotowała nawet zarys tego co powie, żeby nagle nie zacząć rzucać jakimiś depresyjnymi tekstami, że wszyscy i tak odchodzą, nikomu nie można ufać i tak dalej.
— Tak drogą wyjaśnienia, Louis był pierwszy, który przybiegł do studia. — Wszyscy się zaśmiali, a ona stanęła pewnie na nogach, starając się nie patrzeć w lewo, gdzie siedział Sebastian. — Ale mamy coś wspólnego... Kiedy moja siostra poprosiła mnie o powiedzenie kilku słów na ślubie, zaczęłam się zastanawiać nad jej stanem psychicznym. Pomimo próśb i gróźb, nie odpuściła. Cóż... Olivia zawsze była nie tylko starszą siostrą, ale także moją podporą. Kiedy rozpadłam się na kawałki wyjątkowo wytrwale starała się mnie poskładać. A byłam wtedy jak małe, płaczące, upierdliwe dziecko, które ma problem nawet ze zrobieniem sobie herbaty. Kiedy zaczęła się spotykać z Adamem nie pisnęła ani słówka, bo bała się, że źle to na mnie wpłynie. Trzymała to w tajemnicy przez pół roku! Ale przecież to moja siostra, widziałam że coś się zmienia w jej życiu. Kiedy w końcu się przyznała do związku przez... uwaga... trzydzieści pięć minut, zachwycała się wyglądem Adama i trzydzieści sześć minut wychwalała charakter. Tak, liczyłam. Na końcu stwierdziła, że on jest męską wersją mnie. Wątpię... — Uniosła do góry brwi i popatrzyła na swojego świeżo upieczonego szwagra. — No bo patrzcie: daleko mu do ironicznej, cynicznej, wiecznie niezadowolonej introwertyczki. W dodatku singielki. I to z kotem! Olivia często mnie inspirowała do tworzenia i wspierała to co robię. Cieszę się, że oddaję ją w ręce człowieka, który tak jak ja dostrzega jej piękno, który widzi jaka jest wyjątkowo i którego inspiruje. Bo to w związku jest bardzo ważne. Żeby inspirować się i wspierać bez względu na wszystko... I dlatego to takie szczęście, że ta dwójka się odnalazła. W dzisiejszych czasach to wyjątkowo trudne, żeby znaleźć osobę, która zostanie z nami mimo wszystko. Adam, witam w rodzinie. Masz szczęście, że cię lubię i pecha, że jestem wredna. Mam cię na oku... — Rzuciła mu szaleńczy uśmiech i usiadła, wywołując u wszystkich śmiech i oklaski. Wypuściła powietrze, czując, że ta przemowa kosztowała ją więcej niż przypuszczała. W dodatku chciała powiedzieć więcej rzeczy, które ugodziłyby w osobę siedzącą przy stoliku obok. Ale ostatecznie się powstrzymała, nie chcąc robić z siebie ofiary losu, którą i tak z całą pewnością była. Jednak nie wszyscy musieli o tym wiedzieć.

Stała z kieliszkiem wina i rozmawiała ze znajomymi z Parsons. Dzięki znajomością Adama, na ślubie było dużo osób, z którymi mogła porozmawiać, unikając jak ognia Sebastiana i jego rodziny. Czuła, że będzie musiała odchorować ten ślub na długiej sesji u psychoterapeuty. A myślała, że tak dobrze jej idzie! Wiedziała, że w pewnym momencie tej imprezy będzie musiała przestać robić z siebie skrzywdzoną i chociaż porozmawiać z jego rodzicami. Udawała, że w cale go nie szuka wzrokiem, ale co jakiś czas, niby mimochodem, przesuwała wzrokiem po sali, żeby dowiedzieć się gdzie jest i z kim rozmawia.
W końcu nastąpił ten moment, gdy jej rodzice się zirytowali, że unika zaprzyjaźnioną rodzinę i nieznoszącym sprzeciwu gestem nakazali jej podejść. Stanęła na przeciwko ludzi, którzy byli dla niej jak druga rodzina. Ludzi, których długo postrzegała jak przyszłym teściów. Uśmiechali się do niej ciepło. Zabrała ze sobą Coltona, na wypadek gdyby Sebastian jednak postanowił do nich dołączyć.
— Evelyn! Wyglądasz przepięknie! — krzyknęła kobieta i przytuliła ją jak własną córkę.
— Dziękuję...
— Długo cię u nas nie było!
— Praca, projekt. Mam wyjątkowo dużo obowiązków na głowie... — Starała się wytłumaczyć, chociaż oskarżycielski wzrok kobiety, która traktowała ją w taki sposób, wywoływał w niej ogromne wyrzuty sumienia.
— Koniecznie musisz do nas wpaść i opowiedzieć o swojej pracy. Rodzice cię tak chwalą, ale jak to my staruszkowie, nigdy nie potrafimy wyjaśnić czym się zajmujecie! — Uśmiechnęła się serdecznie. — A ten młody człowiek? — Skierowała swój wzrok na jej towarzysza.
— Colton Jefferson. — Czarnoskóry chłopak podał jej rękę i z gracją schylił się by pocałować wierzch jej dłoni. Kobieta się zaśmiała.
— Jaki szarmancki!
— Mój przyjaciel i autor sukni Olivii... — dodała Evelyn.
— Och, naprawdę?! Piękna robota. Chyba jak będę potrzebować kreacji to wiem do kogo się zwrócić.
Evelyn nie potrafiła ich nienawidzić. Zawsze uśmiechnięci i wspierający, witali ją z otwartymi ramionami. Unikała ich, bo sprawiali, że rozstanie było dla niej jeszcze trudniejsze.
Nagle coś się zmieniło. Poczuła dreszcze na ciele, nie do końca będąc świadomą co je wywołało.
— Sebastian, skarbie popraw koszulę! — powiedziała kobieta do osoby stojącej za Evelyn. Odwróciła się powoli, napotykając spojrzenie niebieskozielonych oczu, za którym tak bardzo tęskniła. Chłopak poprawił białą koszulę, nie spuszczając z niej wzroku. Zresztą ona też go obserwowała. Tyle czasu... Niewiele się zmienił. Nadal miał w sobie dużo chłopięcego uroku, mimo kilkudniowego zarostu. Działał na nią tak samo jak jeszcze cztery lata temu: czuła, że miękną jej kolana, a w gardle robi się sucho. Jednak to ona pierwsza odzyskała zdrowy rozsądek.
— Cześć... — rzuciła i odwróciła się do niego tyłem, a przodem do swoich poprzednich rozmówców.
— Cześć... — Zacisnęła powieki, słysząc po raz kolejny głos, który jak żaden inny potrafił ją uspokoić. Ale nie mogła pokazać, że cokolwiek jest nie tak. Wyprostowała się i popatrzyła jak dołącza do rodziców. Miał na sobie okulary w ciemnych, grubych oprawkach, a włosy niesfornie opadały mu na czoło. W końcu u jego boku pojawiła się drobna blondynka, której Evelyn od razu nie polubiła. Szczególnie, że wyjątkowo obnosiła się z wielkim pierścionkiem na serdecznym palcu lewej ręki.

5 komentarzy:

  1. Przeczytałam i jestem coraz bardziej zaintrygowana. Cholercia, czekam do tego 15 XD. Całe szczęście to jutro (? o ile dobrze pamiętam), więc sądzę, że wytrzymam.
    Ogólnie, gówno wiem - sorki za słownictwo, prosta jestem, haha - o miłości, domyślać się mogę - pominę tu wiedzę zaczerpniętą z książek, ponieważ tych pochłaniam całe mnóstwo. Mam coś z głównej bohaterki, z wyjątkiem tego, że mnie obdarowało cynizmem życie, nie nieszczęśliwa miłość, ale może to i lepiej.
    Ciężko mi cokolwiek powiedzieć na jej temat, ponieważ to dopiero pierwszy rozdział, aczkolwiek sądzę, że już sam prolog nieco nam przybliżył zarys Evelyn. Ja to się nie mogę doczekać tego, co teraz będzie się działo, bo przecież nie skończy się na prostym Cześć i nara.
    Moja intuicja podpowiada mi, iż ta wredna blondyna w niebieskiej kiecce jest domniemaną narzeczoną Sebastiana. Wredne babsko, knujące za plecami. Mimo wszystko trochę to smutne, bo wiesz, szaleli za sobą, Evelyn stoi w miejscu z depresją, a on Hulaj dusza, piekła nie ma. Mam nadzieję, że główna bohaterka da mu popalić i utrze nosa, a przy tym spędzi sen z powiek.
    Na temat samych błędów się nie wypowiadam, gdyż nie jestem dobra z tej, hmm, powiedzmy stylistyczno-intrtpunkcyjno-językowej strony, a przede wszystkim nienawidzę wytykać błędów, jakichkolwiek. Wiec ode mnie na konstruktywną krytykę nie licz :).

    Powiem tylko tyle, że rzadko komu komentuję i mało co czytam, bo większość bloggera to niedojrzały, jak dla mnie, zlepek opowiadań. Pocieszę cię chyba tylko tak, skoro nie rzucę żadną cenną, pouczającą uwagą.

    Mimo wszo życzę weny i pozdrawiam,
    Megan :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogromnie się cieszę, że opowiadanie Cię zaintrygowało i postanowiłaś skomentować :) to bardzo motywuje do dalszej pracy :)
      Sama też nie potrafię wytykać błędów i często ich nie zauważam (a powinnam, studia edytorskie tyle mnie nauczyły!:D), także rozumiem i spokojnir, zależy mi na tym, żeby fabuła trafiała do odbiorcy :)
      Zobaczymy jak fabuła się rozwinie i jak Evelyn zareaguje na te rewelacje :D
      Pozdrawiam i zapraszam dzisiaj na nowy rozdział :)

      Usuń
  2. tu marlon, ale z innego konta.
    Pozwolę sobie zacząć najpierw od błędów jakie wyłapałam w trakcie czytania i o których jeszcze nie zapomniałam.
    Nawias w pierwszym akapicie — tekst w nim powinien być rozpoczęty z wielkiej litery, bo jest to zdanie po kropce.
    Jeśli chodzi o dialogi — wszystkie kropeczki są spoko, ale zdania niezbyt. Gdy dana osoba mówi, to reszta tekstu po dialogu (dziewczyna zrobiła, powiedziała, uśmiechnęła) dotyczy tylko i wyłącznie mówiącego. Jeśli chcesz dać tam tekst o innych, musisz zrobić to od nowego akapitu.
    I ostatnie — „oh”. To jest „och”, tak samo „ach” (tego tam nie widziała, ale podaję jako jakiekolwiek oparcie). „Oh” występuje w języku angielskim.
    Teraz zajmę się już treścią. Ogólnie to lubię Evelyn i bardzo bym chciała, żeby nie wyszła z niej jakaś Mary Sue, bo wtedy nie wiem czy z nią wytrzymamy. Jej relacja z siostrą jest dla mnie trochę dziwna, na pewno całkiem dobra, ale boję się, że zajdziemy tutaj w złą stronę, gdzie Evelyn i Olivia będą zachowywać się wobec siebie bez głębszego uczucia, sztywno i chłodno. Nie wiem, ale może ja po prostu tak odczuwam posiadanie rodzeństwa, bo nie wyobrażam sobie, żebym miała zwierzać się mojej siostrze, opowiadać jej jak się czuję i vice versa.
    Colton. Nie wyobrażałam sobie względem niego jeszcze nic, jak dla mnie to go nie było, a gdy zaistniał w mojej głowie, w tym rozdziale, okazał się całkiem fajnym facetem i przyjacielem. Do tego wykonawcą sukni panny młodej. W ogóle to miłe, że zgodził się towarzyszyć Evelyn na ślubie i wspierać ją. Chciałabym mieć kogoś takiego jak Colton, ha.
    Sam Sebastian jest dla mnie zagadką, ale nie jestem pewna czy go lubić. Zwykle nie przepadam za byłymi, z którymi nie widujemy się zbyt często. A na dodatek, gdy mają przy sobie już inną partnerkę. Ale z drugiej strony — Sebastian nie może być zły, bo był kiedyś z Evelyn, a ich związek do okropnych nie należał. Poza tym, Sebastian to Flash.
    Ach, mam też jeszcze nadzieję, że narzeczona Sebastiana nie będzie stereotypową jędzą, chcącą zrobić nazłość Evelyn. To znaczy, może czuć się przez nią zazdrosna, ale oby nie była groteskowa.
    W takim razie, żegnam się, biorę za rozdział drugi, ale to już raczej jutro. Dzisiaj muszę iść na imieniny, ale muszę przyznać, że chętnie zamieniłabym je na czytanie twojego opowiadania.
    Buźka.

    PS A, bardzo fajnie, że odpowiadasz na komcie, bo bardzo to lubię. ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za wszelkie uwagi! Te drobnostki postaram się poprawić od razu, jakieś większe poprawki będę musiała niestety zostawić na później.
      Bardzo mnie cieszy także ostatnie zdanie (przed PS) bardzo mnie ucieszyło :)
      Mam nadzieję, że z Evelyn nie zrobię Mary Sue. Bardzo się staram, żeby daleko jej było do takiej postaci. Liczę na to, że w miarę jak opowiadanie się rozwinie, bohaterowie odsłonią trochę więcej, podobnie jak pokazana zostanie przeszłość głównej bohaterki. Jeśli jednak cokolwiek pójdzie w złym kierunku, to od razu można dawać mi znać, żebym mogła coś jeszcze poprawić! :)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Kolejny rozdział za mną. Zamierzam dziś przeczytać wszystkie. :D
    Po prologu nie byłam pewna czego się spodziewać. Prolog mnie zaintrygował, więc w końcu wzięłam się za rozdział.
    Evelyn polubiłam. Sprawia ważenie mądrej i rozsądnej, chociaż zastanawiam się, czy będzie tak cały czas. Mam wrażenie, że Sebastian może jeszcze namieszać bardziej w jej życiu. Ponieważ współczuję głównej bohaterce, od razu nie polubiłam tej blondynki u boku Sebastiana. Zresztą, czemu jak ktoś określa dziewczynę słowem "blondynka", to ja od razu wyobrażam sobie jeden wielki plastik z toną tapety? xD Bardzo za to polubiłam Coltona, taki przyjaciel to skarb. ^^
    Ciekawią mnie też relacje Evelyn z siostrą. W końcu rodzina nic nie wie o jej stanie, tak? Jeszcze.
    Na chwilę obecną jestem urzeczona opowiadaniem. ^^

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz motywuje do dalszego pisania i wywołuje szeroki uśmiech na twarzy autorki :)
Wasze uwagi mogą mieć wpływ na mój warsztat, ale także na fabułę!
Za każdy wpis i odwiedzenie bloga ogromnie dziękuję :)

Obserwatorzy

Szablon stworzony przez Lune / Technologia Blogger / Credits: X X X